Niedziela handlowa – ostatnia przed Świętami Bożego Narodzenia. To nie tylko czas zakupów, ale i refleksji nad ludzką naturą w starciu z promocjami, kolejkami i nieuniknionym poczuciem, że czegoś znów zapomnieliśmy. Przechadzając się między alejkami wypełnionymi po brzegi ozdobnymi papierami, plastikowymi bańkami i czymś, co miało przypominać świętecznego renifera, trudno nie zauważyć, że święta to przede wszystkim czas … organizacyjnego chaosu. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że jesteśmy jak marynarze w sztormie – walczymy o przetrwanie, uzbrojeni w listę zakupów i nadzieję na cud.
W supermarketach kolejki długie jak linie horyzontu, a na twarzach kupujących mieszanka desperacji, wyczerpania i … nadziei. Tak, nadziei na znalezienie tego jedynego prezentu, który już dawno został wyprzedany. Gdziekolwiek spojrzeć, wśród rozgardiaszu i wzajemnego przepychania się wózkami, widzimy współczesnych gladiatorów walczących o paczkę pralinek w promocji czy ostatni zestaw kosmetyków z pseudoluksusowym logo. Cóż, święta to czas cudów, ale również … marketingu.
Próbuję wyobrazić sobie ten moment, gdy wracasz do domu po takiej wyprawie. W reklamówkach – w połowie rzeczy, których nie planowałeś kupić, w głowie chaos, w portfelu – pustka. A przecież był plan! Tak, ten sam plan, który rozpadł się w chwili, gdy zobaczyłeś stoisko z ciętym na plasterki kabanosem i obok napis: „Promocja: 10% taniej”.
Nie oszukujmy się: zakupy last minute to sport ekstremalny, a my nie zawsze jesteśmy na to gotowi. W efekcie zamiast „kupię, co potrzebne”, mamy „kupię, co wpadnie w ręce”. A potem dziwimy się, dlaczego dziadek Stefan dostaje trzy pary skarpet, mama zestaw świeczek o zapachu „zapomniany las”, a dzieci … skarbonki w kształcie kartonu mleka.
Ale chwila, chwila – na tym przedświątecznym polu bitwy czai się ktoś jeszcze. Oszuści. Tak, oni właśnie na to czekają: na nasze roztargnienie, na nasz pośpiech, na chwilę, gdy w natłoku myśli o pierogach i karpiu klikniemy w świetnie podrasowaną ofertę „oryginalnego” smartfona za połowę ceny. W najgorszym wypadku skończy się na „oryginalnym” pudełku z cegłą w środku.
Dlatego zamiast rzucać się na każdą okazję, warto pamiętać, że czasem mniej znaczy więcej – mniej pośpiesznych decyzji, mniej nieprzemyślanych wydatków, mniej osób, którym damy się oszukać.
Zatem, drodzy Czytelnicy, zakupy last minute to nie tylko test na wytrzymałość, ale i na zdrowy rozsądek. Bo chociaż święta to czas dzielenia się radością, to lepiej, żebyśmy nie musieli dzielić się nią z tymi, którzy czekają tylko na chwilę naszej słabości.
[ZT]75190[/ZT]
[ZT]75074[/ZT]
[ZT]74960[/ZT]
Niesmak14:18, 22.12.2024
0 0
Czytać tego nie idzie.....blichtr, zakupy, szopka w sklepach na kółkach.
Zero duchowości.
Wszyscy zdenerwowani, co roku to samo, nudne rytuały, jedzenie dziwnych potraw.
Zachęcam odważnych do przemyślenia..po co to komu? Na co?
Kto to wymyślił...i dlaczego miałabym czuć się zobowiązana przestrzegać jakiś pogańskich zwyczajów.
Nic wspólnego to nie ma z wiarą w Boga.
14:18, 22.12.2024
Yuma18:52, 22.12.2024
0 0
Magia Świąt, dla sklepów wielkopowierzchniowych, uhhhhhaaaa aa, u haaaaa ha ha, już spokojnie prezesi zarobili tyle żeby przeczekać te /szopke/ gdzieś na kanarach popijając drinka. Magia Świątttttttt. 18:52, 22.12.2024