Zamknij
NEWS

Dawniej, niektóre z tych słów przypominały często szyfr niż język polski. A dziś?

12:14, 29.04.2025 Aktualizacja: 18:08, 29.04.2025
Skomentuj Foto: Canva Foto: Canva

Każdy region w Polsce miał i ma swoją gwarę, ale ta poznańska zawsze wyróżnia się w sposób szczególny. Dla wielu osób spoza Wielkopolski brzmi trochę śpiewająco, ale właśnie w tym tkwi jej urok. Nie tylko sposób mówienia, ale też słowa, które czasem bardziej przypominały szyfr niż język polski.

Dziś już wiele tych wyrażeń wyszło z obiegu, ale gdybyśmy cofnęli się o dwie dekady, usłyszelibyśmy je w tramwaju, na bazarku, a nawet pod blokiem, kiedy sąsiad schodził po ogórki do „sklepu” – czyli piwnicy.

Weźmy taką sytuację - wpada chłopak do domu i krzyczy– „Ej, kejter coś mi wyrwał z tytki, mom tylko sznytki i chabas!”

Wtedy nikt się nie dziwił. Dziś trzeba tłumaczyć, że to pies coś porwał z reklamówki, a właścicielowi została kromka chleba i kawałek mięsa. Brzmi jak cytat z filmu Barei, ale to właśnie tak wyglądał zwykły dzień w poznańskim osiedlu.

Słowa takie jak bimba (tramwaj), bryle (okulary), galoty (majtki), ćmiki (papierosy), gzik (twarożek), sklep (czyli piwnica!), czy szczun (chłopak) – były na porządku dziennym. A jak ktoś był niepokorny, to mówili o nim rojber. Nie było potrzeby komplikować – wystarczyło jedno celne słowo. Jak ktoś ubrał się niechlujnie, to nie trzeba było rozpisywać się o stylizacji – po prostu miał na sobie lumpy. A jak było trzeba iść chodnikiem dookoła, to się przecinało trawnik na ukos i szło na szagę. Bo po co nadrabiać drogi, jak można szybciej i prościej?

Poznańska gwara była przy tym konkretna i oszczędna w słowach .Zamiast mówić  - czy możesz mi podać tamtą rzecz, bo nie wiem jak się nazywa, wystarczyło rzucić Podaj mi ten dynks. Proste, prawda?

Do dziś zresztą słowo „dynks” przydaje się, gdy nawet Google ma problem co to takiego jest. 

Czy gwara kiedyś powróci? Raczej na pewno nie w pełnej krasie. Bo dziś dzieciaki mówią „ej ziom, ale przypał”, a nie  „ale z tego szczuna rojber ”. Ale nie szkodzi. Warto też pamiętać, że kiedyś „leberka” to była podstawa śniadania, „łoblec się” oznaczało ubrać, a „skład” to nie był sklep z modą streetwear, tylko najbliższy spożywczak.

I choć może nie wszystko dziś brzmi aktualnie, to w tym właśnie cały urok. Bo język to nie tylko komunikacja, ale też kawał wspólnej tożsamości. I czasem warto wyjąć z szuflady takie słowo jak szneka z glancem, pomyśleć o sobocie na targowisku i o tym, jak dziadek mówił, że „trzeba hajcować w piecu”, bo inaczej będzie glaca z zimna.

[ZT]78739[/ZT]

[ZT]78528[/ZT]

[ZT]78572[/ZT]

[ALERT]1745926926346[/ALERT]

Dołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i fotorelacje. Jesteśmy tam, gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!
(jar)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%