Całą Polską wstrząsnęła dziś ogromna tragedia. Młody ortopeda ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zmarł po brutalnym ataku nożownika. To kolejny dramatyczny sygnał, że praca w służbie zdrowia niesie ze sobą nie tylko odpowiedzialność za życie innych, ale także ogromne ryzyko dla własnego bezpieczeństwa.
Kilka miesięcy temu, w styczniu, media donosiły o śmierci ratownika medycznego w Siedlcach, zaatakowanego nożem podczas interwencji. Teraz znów smutne wieści. 40-letni lekarz z Krakowa został śmiertelnie raniony podczas wykonywania swojej pracy. Czy takie ataki to codzienność także w mniejszych miejscowościach - takich jak Gostyń . O to zapytaliśmy ratownika medycznego Michała Zarembę, który pracuje w zespole karetek gostyńskiego szpitala.
– Od 2006 roku tylko dwa razy spotkała mnie sytuacja agresji fizycznej i to ze strony osób pijanych – mówi. – Na naszym terenie zdarzenia takie są rzadkie, częściej dochodzi do agresji słownej - dodaje.
Zarówno ratownicy, jak i lekarze pracujący w zespołach wyjazdowych karetek mają status funkcjonariuszy publicznych, co teoretycznie zapewnia im ochronę prawną. Jednak jak pokazuje praktyka, system ten działa słabo.
– Sprawy sądowe kończą się często symbolicznymi karami. Kilkaset złotych grzywny i przeprosiny w mediach. Do tego dochodzi długi czas postępowań i ogromne koszty emocjonalne dla poszkodowanych. Nic dziwnego, że wielu ratowników rezygnuje z dochodzenia sprawiedliwości – podkreśla Zaremba.
Po tragicznej śmierci ratownika w Siedlcach rozpoczęto szkolenia z samoobrony dla medyków. Jednak według naszego rozmówcy, ich formuła pozostawia wiele do życzenia.
– To jednorazowe, krótkie kursy organizowane na szybko, tylko po to, żeby móc pochwalić się, że "coś” zrobiono. Prawdziwego przygotowania do sytuacji zagrożenia takie zajęcia nie dają – ocenia ratownik. – Wielu z nas woli polegać na własnej ostrożności, zamiast na iluzji bezpieczeństwa po podpisaniu dokumentu - dodaje.
W mniejszych miejscowościach takich jak Gostyń, agresja wobec medyków na szczęście nie jest zjawiskiem powszechnym. Jednak każde takie zdarzenie pozostawia głęboki ślad.
– Za każdym razem musimy pamiętać, że trafiamy do ludzi w kryzysie – mówi Zaremba. – Czasem wystarczy jedno słowo, by rozładować napięcie, czasem trzeba się ewakuować. Ale bezpieczeństwo zespołu zawsze musi być priorytetem - podkreśla ratownik medyczny.
Dramatyczne wydarzenia w Krakowie i Siedlcach pokazują, że ochrona pracowników służby zdrowia wymaga realnych zmian, bo w walce o życie innych, nie wolno zapominać o bezpieczeństwie tych, którzy codziennie są na pierwszej linii.
[ZT]78829[/ZT]
[ZT]78724[/ZT]
[ZT]78762[/ZT]
[ALERT]1745925884389[/ALERT]
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gostyn24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz