Przez lata było to miejsce pełne nadziei – dla porzuconych, zagubionych i skrzywdzonych psów, które znajdowały tu opiekę i szansę na nowy dom. Każde szczeknięcie było wołaniem o miłość, każdy merdający ogon – oznaką wdzięczności. Teraz przytulisko w Krobi zamyka swoje bramy, ale jego historia nie kończy się wraz z ostatnim psem, który odjechał do nowego schronienia. To opowieść o ludziach, którzy nie byli obojętni, i o czworonogach, które dzięki nim dostały drugą szansę. Choć klatki opustoszały, idea pomocy bezdomnym zwierzętom wciąż będzie żyła – w sercach wolontariuszy, w adopcyjnych domach i w pamięci mieszkańców.