- Miał być Święty Mikołaj, ale coś nie zadziałało... - powiedziała Justyna Chojnacka, dyrektor MGOK w Borku Wlkp. Entuzjazm dzieci jakby zgasł. Posmutniały, ale nie na długo. Okazało się, że brodaty gość utknął w kominie. Z pomocą przyszli strażacy, którzy przy użyciu specjalistycznego sprzętu ściągnęli z dachu Mikołaja i jego pomocników.

Chyba nikt, kto wybrał się na mikołajkowe spotkanie w Borku Wlkp., nie spodziewał się takiej nietypowej atrakcji, a w zasadzie akcji! Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wystąpiły grupy taneczne działające przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury, a zaraz potem miał pojawić się Święty Mikołaj. - Miał być Święty Mikołaj, ale coś nie zadziałało... Nie może się tutaj dzisiaj zjawić... - mówiła Justyna Chojnacka, dyrektor MGOK w Borku Wlkp. - Może go zawołamy jeszcze raz? - zaproponowała. W odpowiedzi uczestnicy imprezy usłyszeli tylko jego głos. - Ho, ho, ho, jest tam kto? Zjadłem za dużo ciastek i utknąłem w kominie - mówił Święty Mikołaj.

Na pomoc ruszyli strażacy OSP Borek Wlkp i OSP Karolew. Za pomocą specjalistycznego sprzętu i doświadczonych strażaków ściągnęli Mikołaja z dachu ośrodka kultury. Nie obyło się bez drobnej wpadki. Długa broda Mikołaja zaplątała się w liny. Trzeba było użyć nożyczek i oswobodzić brodatego gościa, który chwilę później rozdawał słodycze maluchom. Towarzyszyli mu dwaj pomocnicy. - Mikołaje zjeżdżający z dachu to pomysł, który świtał mi w głowie od kilku miesięcy. Opowiedziałam o tym panu Grzegorzowi Marszałkowi i tak udało nam się umilić mikołajki naszym mieszkańcom - mówiła Justyna Chojnacka po udanej akcji ratowania Świętego Mikołaja. 

Tego popołudnia przygotowano dla mieszkańców sporo atrakcji. Wraz z burmistrzem Markiem Rożkiem dzieci przystrajały świąteczne drzewko przed MGOK, odbyły się warsztaty z wypiekania pierników oraz spektakl teatralny.

MiS