Żar lał się z nieba, ale to nie zniechęciło ani zawodników, ani widzów. Pępowo znów stało się stolicą powożenia. Na specjalnie przygotowanej trasie pojawiło się aż 35 zaprzęgów, które pokonywały kilkanaście przeszkód, w tym dwie maratonowe. Zawodnicy musieli zmieścić się w limicie czasu, a konie… cóż, nie zawsze chciały współpracować.
Mimo wysokiej temperatury zawody przyciągnęły widzów, a przede wszystkim pasjonatów zaprzęgów z całego regionu. Ich celem było sprawdzić siebie, swoich rumaków i pokazać, że końska pasja to nie chwilowa moda, a sposób na życie.
- Każdy facet powinien mieć hobby. My mamy akurat takie. - śmieje się Paweł Matuszczak ze Śmigla, który w zawodach startuje już trzeci sezon. - Konie to nie tylko jeżdżenie. To godziny treningów, czyszczenie, opieka, sprzęt. Codziennie coś. To pasja, która zajmuje całe życie - dodał.
W rywalizacji liczyła się nie tylko szybkość, ale i precyzja. Przeszkody wymagały ogromnego zgrania między powożącym a końmi. Czasami emocje brały górę, niektóre zaprzęgi gubiły rytm, konie odmawiały posłuszeństwa, a każdy błąd kosztował cenne sekundy.
- Potrzeba 2-3 lat regularnego treningu, żeby koń jeździł tak, jak chcemy. To ogromna praca, ale też niesamowita radość - mówi Krzysztof Marek z Przybyszewa pod Lesznem. - Dla nas to nie zawód, to czysta pasja - dodał.
Na trasie można było zobaczyć zarówno doświadczonych zawodników, jak i debiutantów, dla których był to pierwszy start. Dominowały konie rasy śląskiej - mocne, zrównoważone, stworzone do zaprzęgów. Każdy zaprzęg to osobna historia, osobne emocje i osobne relacje między człowiekiem a zwierzęciem. Bo w powożeniu nie da się niczego zrobić na skróty. Tu trzeba cierpliwości, zaufania i serca.
Na najlepszych zawodników czekały puchary i nagrody.
[FOTORELACJA]13257[/FOTORELACJA]
[ONNETWORK_VIDEO_ID]2553[/ONNETWORK_VIDEO_ID]
[ZT]80420[/ZT]
[ZT]80417[/ZT]
[ZT]80411[/ZT]
[ALERT]1750664511725[/ALERT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz