Mieszkańcy gminy Pępowo i ich goście zostali zaproszeni w piękną, sentymentalną podróż w czasie. Za „wehikuł” posłużył im wciąż dobrze znany, choć coraz mniej powszechny język gwarowy, natomiast w rolę przewodnika wcielił się Gabriel Roszak – pochodzący ze Skoraszewic poeta.
Piątkowy wieczór w skoraszewickiej szkole upłynął pod znakiem poezji i muzyki. Pretekstem do bliższego spotkania z literaturą była promocja książki Gabriela Roszaka pt. „Kyndyj nasze łejce, dziadyj i pradziadyj… Wiersze i inne utwory gwarą poznańską”. W wydarzeniu oprócz samego autora, uczestniczyli także Sabina Klak – leszczyńska poetka, Bogusław Janik – spiritus movens całego przedsięwzięcia oraz Jacek Śląski – autor fotografii ilustrujących lokalne wydawnictwo. Książka została wydana przy współudziale Gminy Pępowo, którą reprezentowała zastępczyni wójta, Katarzyna Kmiecik-Rosa. - Między innymi za sprawą Gabriela jesteśmy jedną z gmin w bliższej i dalszej okolicy wydającą „rekordową” ilość książek, z czego jesteśmy dumni i zadowoleni – mówił Jacek Śląski.
Okoliczności powstania książki przybliżył zebranym Bogusław Janik, który z twórczością Gabriela Roszaka zetknął się stosunkowo niedawno. - O tym, że Gabriel pisał gwarą poznańską od najmłodszych lat, dowiedziałem się przypadkowo 3 lata temu w Rydzynie. Przez chyba 2 lata zabiegałem, żeby udostępnił to swoje pisanie. Prawdę mówiąc, przeżyłem szok, bo te wiersze są na bardzo wysokim poziomie artystycznym – wspominał Bogusław Janik. To właśnie on podjął się zredagowania tomu, co nie było zadaniem łatwym. - Praktycznie każda sylaba w tej książce jest mi znana. Często musiałem podejmować decyzje, jak daną sylabę zapisać, bo to nie jest język literacki i trzeba było wymyślić sposób na to, żeby to czy owo zapisać – wyjaśnił. Problematycznym słowem okazało się chociażby… „mlykło” (mleko), które w południowo-zachodniej odmianie gwary poznańskiej wymawiane jest z delikatnym „e” na końcu. Zgromadzeni z wielkim zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem wysłuchali mini wykładu o gwarze – wszak nieczęsto zdarza się, aby przedmiotem językoznawczych rozważań w wiejskiej szkole były „kierzki” (krzaki) czy „młedzie” (drożdże).
Gabriel Roszak, uzasadniając swój wybór językowy, stwierdził, że wyboru właściwie… nie miał. - Jestem bardzo związany ze swoją wsią i chcąc podarować, napisać coś o mieszkańcach, stwierdziłem, że tylko tym językiem można coś takiego napisać – tym swojskim, śpiewnym językiem, bo on najbardziej realnie, autentycznie oddaje to, co mogłem zauważyć, usłyszeć – wyjaśnił poeta. Jak przyznał, początkowo jego przygoda z gwarą miała być przelotna, jednak napotkał na swej drodze kogoś, kto uświadomił mu, jak wielkim skarbem jest tak biegła znajomość gwary. – Dopiero spotkanie z profesorem Bralczykiem uświadomiło mi, jaki jestem mądry, jaki jestem bogaty, że znam słowa swoich przodków, że znam swoją gwarę. Profesor Bralczyk powiedział tak: „Jak znasz – to używaj, bo jest tak, jakbyś był bogatszy o jeden język dodatkowy” – wspominał Roszak z uśmiechem.
W dalszej części spotkania Gabriel Roszak i Sabina Klak przedstawili wybrane utwory z książki. Było przede wszystkim ludowo, gwarowo i sentymentalnie, a momentami także… śmieszno i straszno. Wiersz pt. „Szczypjynie psłów” rozbawił niektórych do łez, natomiast opisujący autentyczne zdarzenie z końca lat 60. XXw. utwór pt. „Poli się chałypa (Dumbrowiczów)” przyprawiał o dreszcze, na co niemały wpływ miała niezwykle sugestywna interpretacja w wykonaniu samego autora. Taki efekt znacznie trudniej byłoby osiągnąć, gdyby jako środek wyrazu obrano język literacki.
Twórczość Roszaka w przepięknej formie prezentował też Adam Konieczny, który zaśpiewał kilka utworów poety, akompaniując sobie na gitarze – muzykę do większości tekstów skomponował samodzielnie. Można śmiało pokusić się o sugestię, że kolejnemu wydaniu książki powinna towarzyszyć płyta, ponieważ każdy występ Koniecznego był dla publiczności sporym przeżyciem.
Warto zaznaczyć, że w książce pt. „Kyndyj nasze łejce, dziadyj i pradziadyj…” znalazły się też wiersze Wacława Roszaka (1920-2007), ojca Gabiela, który również był poetą i marzycielem, jednak przysłowiowa „proza życia” sprawiła, że nie było mu dane spełnić się w tym. - Talent Roszaków w pełni ujawnił się dopiero w drugim pokoleniu, w postaci bohatera dzisiejszego wieczoru. Tomik ten pokazuje, że twórczość Gabriela wyrosła na gruncie przygotowanym przez ojca i właśnie dlatego chciałem, żeby wiersze Wacława zostały dołączone do tomiku Gabriela. Pod tym względem książka ta jest nowatorska – mówił Bogusław Janik. Niewykluczone, że kolejnym owocem współpracy Gabriela Roszaka i Bogusława Janika będzie książka z wierszami dla najmłodszych, której wydanie wstępnie zaplanowano na przyszły rok.
Po zakończeniu oficjalnej części spotkania można było nabyć książkę i otrzymać imienną dedykację od autora. Znaczna część obecnych skorzystała z tej możliwości, wyrażając nadzieję, że w podobnych okolicznościach przyjdzie im się spotkać jeszcze nie raz.
JK
Zuza17:43, 18.10.2015
Ktoś wie, ile ten pan bierze za spotkanie, gdyby się chciało u siebie zorganizować?
CS-K19:55, 28.02.2016
Wystarczy nabyć 10 autorskich książek i ustalić termin
Tej imprezy nie możesz przegapić! Już w ten weekend...
Mum niedaleko to przyjda bo przerwa w rzniwa mum aby wezna skrzynka piwa
Jack Daniels
08:55, 2025-07-10
Tak się właśnie jeździ u nas na ulicy. Gostynianin...
czego płaczecie dzień dyszla jest tylko dwa razy w tygodniu
goostyniook
00:02, 2025-07-10
Po takich wynikach, notowania na pewno wzrosną!
Czy gdzieś uczą jak prawidłowo się pisze donosy, czy donosiciele wiedzą to od swoich rodziców donosicieli. Czy tak może być. Uprzejmie informuję(dłenłeszem) szanowny panie garbusie skłarbłewy i dalej co?
Xxx
23:55, 2025-07-09
Referendum w sprawie migrantów wraca! Będą zbierać...
Intelektualna hucpa,pis nagłabał kasy za nielegalnych a teraz,udaje głupa i syraszy.Brzydko sie bawicie...jak zawsze,ale to ludzie kk,im ....uchodzi
Jtb
23:43, 2025-07-09