Wierni parafii pw. Wszystkich Świętych w Jeżewie od kilku miesięcy spotykają się na liturgii... w namiocie. Powodem jest remont zabytkowego kościoła, jednego z najstarszych w powiecie gostyńskim. Jak mówią mieszkańcy: - Bóg jest wszędzie. I choć słychać też głosy oburzenia, większość nie widzi w tym niczego złego. Parafianie dziękują proboszczowi za to, że mają się gdzie modlić.

Kilka miesięcy temu do naszej redakcji dotarły informacje o tym, że ze względu na zły stan techniczny XVIII-wieczny kościół w Jeżewie zostanie zamknięty, a msze święte będą się odbywać w namiocie. Sprawę próbowaliśmy wyjaśnić u źródła. Skontaktowaliśmy się telefonicznie z proboszczem parafii pw. Wszystkich Świętych w Jeżewie. Ks. Marek Brdęk potwierdził, że kościół czeka kapitalny remont, który był planowany od dawna. Z pytaniami odesłał nas jednak do Kurii Metropolitalnej w Poznaniu, a ta odpowiedziała: - Takie informacje najlepiej zdobywać w parafii. Proboszcz może przekazać takie informacje mediom, ale może też odmówić odpowiedzi na pytania, w zależności od rozpoznania, czemu one miałyby służyć - poinformował ks. Maciej Szczepaniak z Kurii Metropolitalnej w Poznaniu. 

Zaczęliśmy pytać okolicznych mieszkańców ze wsi Jawory, Jeżewo, Strumiany i Wycisłowo, które wspomniana parafia obejmuje, o powody zamknięcia kościoła i o to, jak zapatrują się na modlitwę w namiocie. Tu z odpowiedzią problemu nie było. Wielu z naszych rozmówców potwierdziło, że kościół wymagał poważnego remontu. W fatalnym stanie był przede wszystkim dach. - Sufit dosłownie się sypał. Reszta też wymaga remontu - usłyszeliśmy od mieszkańców Jeżewa. 

Co do samych liturgii, jakie od listopada odbywają się w pożyczonym namiocie, zdania były podzielone. Zdecydowana większość pytanych była jednak zadowolona, że ma się gdzie modlić. - Wiemy, że były jakieś dziwne komentarze na ten temat. Niektórzy mieli mówić, że wygląda jak piwny pawilon i brakuje tylko znaczka browaru... To złe myślenie. Nie powinni tak mówić. To świątynia, a nie żart - mówiła jedna z mieszkanek Jawor. - Te msze niczym się nie różnią. Jest prowizoryczny ołtarz, ambona, czyli wszystko to, co potrzebne jest do sprawowania mszy świętej - przekonywała mieszkanka Wycisłowa. - Nie można powiedzieć, że to są jakieś inne msze święte. Miejsce może jest nietypowe, ale przecież Bóg jest wszędzie - komentowała jedna z mieszkanek Jeżewa. Podobnego zdania było kilka innych osób. - Zresztą widać po frekwencji. Ci, co chodzą do kościoła, przychodzą również do namiotu... Z daleka widać krzyż, który wita wiernych. Nie widzimy w tym nic dziwnego. Cieszymy się, że możemy uczestniczyć we mszy świętej, mimo że kościół jest zamknięty i za to dziękujemy księdzu proboszczowi - relacjonował jeden z mieszkańców Jeżewa.

Faktycznie, wchodząc do wnętrza namiotu, można poczuć się jak w kościele. Duży krzyż wita wiernych przy samym wejściu. Dalej jest ołtarz, ambona i konfesjonał. Na drewnianej podłodze ustawiono ławki. Jest też nagrzewnica, która teraz bardzo się przydaje. W środku cały czas można poczuć bożonarodzeniowy klimat, są choinki i żłóbek. W dni powszednie msze odbywają się o godz. 19:00, w niedzielę o godz. 10:45 i 11:45.

Jak widać, modlić można się wszędzie.W tym przypadku uznanie należy się samemu księdzu proboszczowi, który nie pozostawił wiernych bez duchowej opieki. I choć namiot nigdy nie zastąpi prawdziwego kościoła, to w Jeżewie ludzie dają sobie dobrze radę. W końcu remont nie będzie trwał wiecznie.  

MiS