Powalone drzewo w połowie drogi między Pępowem a Siedlcem zostało częściowo usunięte, ale korzenisko i wyrwa w ziemi pozostała...

Cztery miesiące czeka na zasypanie wyrwa po powalonym drzewie przy skraju drogi powiatowej Pępowo – Siedlec. - Za chwilę spadnie śnieg, ktoś w to wpadnie i dojdzie do tragedii – uważa pępowski radny Mirosław Stachowiak. Wobec braku reakcji powiatowych służb sprawą chce zająć się gmina.

Powalone drzewo w połowie drogi między Pępowem a Siedlcem zostało wprawdzie częściowo usunięte, ale korzenisko i wyrwa w ziemi pozostała tam do dziś. Sprawą zainteresował się gminny radny Mirosław Stachowiak. - Mijają już cztery miesiące od sierpniowej wichury, która powaliła drzewa przy drodze. A wyrwa nadal tam jest. To nie jest bezpieczne. Nie może być tam wbitych kołków z taśmą , bo to jest droga, ale nie plac budowy. Ktoś to widział i wbił kołki zamiast zasypać. Wystarczy do tego kilka taczek albo jedna przyczepa. Cztery miesiące to bardzo, bardzo dużo czasu. Powiat ma służby i płaci się za ich gotowość olbrzymie pieniądze. Wystarczy, że przyjdzie śnieg i zasypie to. Ktoś wpadnie i będzie tragedia - mówi Mirosław Stachowiak.

Wójt Pępowa przyznaje, że zna sprawę, ale nie interweniował, bo droga znajduje się w administracji powiatu. - Powiatowych służb, o których mówi pan radny, już nie ma. Mieli kiedyś w Krobi taką grupę, ale zlikwidowali i powołali spółdzielnię Ecoss. To teraz niezależny byt i jak nie zapłacą w powiecie, to oni tego nie zrobią. Tego, co zostało po wichurach przy drodze do Siedlca, nie będę komentował. Jak nikt się za to nie weźmie, to zajmiemy się tą sprawą sami – zadeklarował wójt Stanisław Krysicki. Interwencję w powiecie w tej sprawie zapowiada też pępowski przedstawiciel w Radzie Powiatu Stanisław Dudka.