Curyk: Pogorzela z parkomatami byłaby miastem nieprzyjaznym

Pomysł rozważenia montażu parkomatów w Pogorzeli przedstawił podczas ostatniej sesji samorządu radny Witold Stodolny. Władze gminy zapewniają, że takie rozwiązanie utrudni życie mieszkańcom i nie przyniesie samorządowi wymiernych korzyści finansowych.

Sugestia radnego Stodolnego była nie tyle jego pomysłem, ile podpowiedzią jednej z mieszkanek. - Byłem w innej miejscowości i płacąc za parking, spotkałem mieszkankę Pogorzeli. Zapytała mnie, czy u nas nie mogłoby to również działać? Wszędzie w okolicy, gdzie jadę, płacę za postój – mówił radny Witold Stodolny.

Zdaniem pogorzelskiego burmistrza pomysł płatnych parkingów w Pogorzeli jest chybiony. - Mamy na szczęście rynek z ogromną częścią do parkowania. Gdybyśmy ustalili granicę płatnej strefy na rynku, to przecież ktoś musiałby to egzekwować. Straż miejska? Nie ma jej w Pogorzeli. Zatrudnienie strażnika to około 35 tysięcy złotych na rok, a skasujemy za parking pewnie ze 100 złotych. Bo nikt tam nie stanie, jak powstaną płatne miejsca. Chyba że strefą objęte zostałyby wszystkie uliczki wokół. Uważam, że stalibyśmy się wówczas miastem nieprzyjaznym, a właściciele sklepów by nas zjedli - mówi burmistrz Piotr Curyk.

- Ale w Krobi trzeba płacić – ripostował radny Stodolny. - Tam są zupełnie inne warunki. W Krobi rynek jest trzy razy mniejszy od naszego i tam można wymusić te opłaty, by w ogóle była rotacja samochodów. Poza Krobią, Koźminem, Gostynia i Krotoszynem to żadna okoliczna gmina, o ile wiem, nie ma u siebie parkomatów. Byłem kiedyś w Kościanie, gdy wprowadzano tam strefę i trzeba było pół godziny szukać miejsca do kupienia biletu. Pół godziny straciłem, by opłacić postój dla sprawy załatwianej w pięć minut. Zapamiętałem Kościan jako miasto skrajnie nieprzyjazne, do którego więcej nie pojadę – wspomina włodarz Pogorzeli.