Życie mieszkańców tej niewielkiej miejscowości w gminie Krobia do najspokojniejszych się nie zalicza. Najpierw zawisło nad nimi widmo odkrywki, a pod koniec ubiegłego roku okazało się, że w centrum wioski mają powstać… dwie olbrzymie chlewnie. Do tego jednak okoliczni mieszkańcy z sołtysem na czele dopuścić nie zamierzają.

Mieszkańcy Przyborowa przywykli już do walki – mianem tym określają nawet swoją współpracę z organami Gminy. Tym razem jednak sprawa jest poważna – niektórzy twierdzą nawet, że ważą się losy wioski, która w przypadku powstania olbrzymich chlewni o łącznej obsadzie 505,82 DJP (co odpowiada ok. 3,6 tys. tuczników) skazana zostanie na niechybną „śmierć” w oparach gnojowicy.

Wykonany na zlecenie inwestora raport o oddziaływaniu na środowisko dla tego przedsięwzięcia został pozytywnie zaopiniowany przez Państwowy Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Gostyniu, co wzbudziło oburzenie wśród mieszkańców Przyborowa. W ich mniemaniu rzeczony dokument jest, delikatnie mówiąc, „niekompletny”. Głównym „winowajcą” niefortunnego obrotu spraw okrzyknięto burmistrza Sebastiana Czwojdę, który zdaniem mieszkańców powinien był uzupełnić raport o kluczowe informacje, zamiast puszczać go w świat w wersji oryginalnej. Do bolesnej konfrontacji wyobrażeń z twardą literą prawa doszło we wtorek, 5 stycznia, w świetlicy wiejskiej w Przyborowie.

Tym, co najbardziej zbulwersowało mieszkańców, było pominięcie w raporcie istotnych informacji. - W tym raporcie „w zasięgu oddziaływania planowanego gospodarstwa rolnego w miejscowości Przyborowo nie znajdują się jakiekolwiek tereny pod szpitale i domy opieki społecznej oraz budynki związane ze stałym lub czasowym pobytem dzieci i młodzieży”. Jak nie przebywają? Nie ma świetlicy, nie ma remizy, nie ma boiska? W Przyborowie dzieci jest coraz więcej – przekonywał sołtys Marian Toporowicz. Jak zaznaczył, protesty prowadzone są także w imieniu najmłodszych. - Oni się nie odwołają, że tu będą biegać, a szczury za nimi – grzmiał włodarz Przyborowa.

Jak wyjaśnił burmistrz Sebastian Czwojda, postępowanie w tej sprawie toczy się wielotorowo, a jednym z elementów standardowej procedury jest wystąpienie przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska z wnioskiem o uzupełnienie raportu. W międzyczasie dokument jest szczegółowo analizowany przez gminnych urzędników oraz ekspertów. Taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała sołtysa. - Jutro sobie zrobię wniosek do burmistrza, że krematorium sobie otwieram na ogrodzie. Powiem, że wkoło nikogo nie ma i Pan się nie zainteresuje tym? – drwił sołtys. – Ma Pan prawo jako właściciel wystąpić i taka inicjatywę rozpocząć – odparł burmistrz.

Jak się okazało, toczące się postępowanie administracyjne ma charakter prywatny, a nie publiczny, w związku z czym sołtys i Rada Sołecka, którzy nie posiadają nawet osobowości prawnej, nie mogą reprezentować ogółu mieszkańców. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by „z chlewnią” walczyli jako osoby prywatne. W związku z powyższym niemożliwe okazało się przeznaczenie części funduszu sołeckiego na wykonanie dodatkowej ekspertyzy, którą mieszkańcy Przyborowa chcieli zlecić specjalistom. - Kupimy telewizor, sprzedamy - będziemy mieć pieniądze – stwierdziła jedna z mieszkanek. – Jeśli zajdzie taka potrzeba, raport zostanie zweryfikowany w ramach procedury, z automatu – zapewnił burmistrz Krobi.

Gruntownej rewizji zostały poddane również wyobrażenia mieszkańców Przyborowa na temat roli burmistrza Sebastiana Czwojdy w całej sprawie – wielu spośród nich żyło w przeświadczeniu, że los tej niewielkiej miejscowości zależy wyłącznie od jego decyzji. Mimo początkowych oskarżeń niektórzy podejmowali więc próby zaskarbienia sobie jego przychylności. - Teraz niech Pan Burmistrz nam powie, czy jest za, czy przeciw, żeby w Przyborowie była świniarnia – może tak ludzkimi słowami. Czy poprze tutaj inwestora, czy mieszkańców – dopytywała jedna z mieszkanek. - Wyjaśniałem to na poprzednim zebraniu – decyzję podejmuje się na końcu takiego postępowania. Z prawnego punktu widzenia nie mogę mówić, jaka będzie decyzja przed zakończeniem postępowania administracyjnego, bo jest to uchybienie formalne – wyjaśnił burmistrz, po czym dodał, że prawdopodobieństwo, że postępowanie zakończy się na pierwszym etapie jest nikłe, ponieważ któraś ze stron z pewnością odwoła się od decyzji.

Usiłując wyjaśnić, co jego zdaniem oznacza „bycie z mieszkańcami”, burmistrz Sebastian Czwojda odczytał nawet tekst swojego ślubowania. – „Obejmując urząd burmistrza Gminy, uroczyście ślubuję, że dochowam wierności prawu, a powierzony mi urząd sprawować będę tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców Gminy. Tak mi dopomóż Bóg” – takie słowa powiedziałem i tego się będę trzymał. Jeżeli Państwo chcą, żebym dzisiaj wydał decyzję i napisał w uzasadnieniu, że w związku z wolą mieszkańców ta decyzja jest negatywna – tego Państwo chcą, tak? – to gwarantuję Państwu, że ta decyzja zostanie uchylona  – skwitował włodarz.

Uczestnicy zebrania słowa burmistrza wzięli jednak za dobrą monetę. - Teraz, Panie Burmistrzu, to jestem spokojny. Musi Pan być za nami, bo inwestor nie jest mieszkańcem Przyborowa – stwierdził sołtys Marian Toporowicz. – Tak Państwo tego nie mogą stawiać, ponieważ jest właścicielem nieruchomości – odbił piłeczkę włodarz. - Niech Państwo nie wymuszają na mnie rzeczy, których powiedzieć nie mogę. (…) Poczekajmy na zakończenie postępowania. (…) Przyjadę do Państwa i jeżeli Państwo nie będą zadowoleni z tego, co podejmę, niech Państwo na mnie wtedy wieszają psy, a nie teraz, kiedy jeszcze nie zapadła żadna decyzja – podsumował burmistrz. Ta deklaracja spowodowała, że część mieszkańców spojrzała na włodarza nieco łagodniejszym okiem. Sołtys Marian Toporowicz po raz kolejny podkreślił natomiast, że chodzi po prostu o wspólne dobro. – Chcemy pokazać, że nam zależy. Po to robimy to zebranie – stwierdził.

JK