Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Daj bliskim chwilę,
którą zapamiętają
Kup prezent
Zamknij
NEWS

Nikt nie chciał tego powiedzieć na głos... Ostatni raz zasiedli przy wigilijnym stole

SG 08:23, 14.12.2025 Aktualizacja: 09:48, 14.12.2025
1 Foto: Gostyn24 Foto: Gostyn24

Prawie piętnaście lat spotkań, rozmów, wspólnej rehabilitacji, wyjazdów i trzymania się za ręce w gorszych momentach. Kiedy w tym roku, członkowie Stowarzyszenia Chorych na Stwardnienie Rozsiane w Gostyniu zasiedli do wigilijnego stołu, padło pytanie, którego nikt nie chciał wypowiedzieć na głos... Czy to ich ostatnia wspólna wigilia?

W świątecznie udekorowanej sali wszystko wyglądało jak zawsze. Biały obrus, opłatki przygotowane do dzielenia, kolędy w tle. A jednak słowa prezes Bożeny Misiurek ustawiły ten wieczór w zupełnie innym świetle.

- To nasza kolejna wieczerza, ale ze smutkiem muszę przyznać, że prawdopodobnie ostatnia - powiedziała, witając członków stowarzyszenia. - Nie mam żadnych wątpliwości, że przez te wszystkie lata byliśmy dla siebie wsparciem - podkreślała. - Korzystaliśmy z szeregu szeroko pojętej rehabilitacji: zabiegów, ćwiczeń na basenie, kriokomory. Mieliśmy wsparcie psychologa, pedagoga. Były pikniki, wyjazdy do teatru, operetki, dzisiejsza wigilia. Nie sposób tego wszystkiego wymienić - wyliczała.


Za każdym projektem stały konkretne osoby, instytucje i samorządy, które pomagały w pozyskiwaniu środków. Za każdą rehabilitacją, godziny pisania wniosków, rozliczeń, formalności.
 

- Dziękuję Wam przede wszystkim za obecność, za życzliwość, czasem wyrozumiałość, a przede wszystkim za chęć udziału w projektach, które proponowaliśmy - zwróciła się do członków stowarzyszenia.


Potem wybrzmiało to, o czym wielu wiedziało już wcześniej, ale nikt nie chciał tego usłyszeć wprost. Od jakiegoś czasu zarząd poważnie rozważa zakończenie działalności. W tym roku nie napisano żadnego projektu, zakładając, że stowarzyszenie będzie zamykane. Powód jest prosty, brakuje ludzi. Brakuje tych, którzy chcieliby wziąć na siebie odpowiedzialność za organizację, i tych, którzy chcą systematycznie uczestniczyć w projektach.
 

- Jak już nie ma nikt czasu przyjechać, to ja się wcale nie dziwię, że tak ma być - mówiła jedna z uczestniczek spotkania. - Na spotkaniach było nas znacznie mniej. W projekcie na basen wszyscy byli chętni, wszyscy się podpisywali. A jak przyszło co do czego, to na zajęciach pojawiało się mniej osób - dodawała.

Prezes nie ukrywała zmęczenia. Lata prowadzenia stowarzyszenia przy własnej chorobie, w oparciu o społeczną pracę, zostawiło ślad.
 

- Przybyło mi lat, ubyło zdrowia - mówiła szczerze. - Każdy piknik, każde spotkanie wymaga czasu i pracy. To wszystko jest charytatywne. Ja nie narzekam, takie stowarzyszenie zakładaliśmy. Ale ciężko jest, kiedy człowiek ma wrażenie, że jest w tym coraz bardziej sam - dopowiedziała i w pewnym momencie zapytała. - Czy ktoś z państwa chciałby przejąć stowarzyszenie i pociągnąć je dalej?


Rąk w górze nie było. Na sali nastała tylko cisza. Mimo wszystko z nadzieją o przyszłości stowarzyszenia mówili zaproszeni goście.

- Życzę Państwu, abyście nie myśleli, że to jest ostatnia wigilia waszego stowarzyszenia - mówił zastępca burmistrza Gostynia Maciej Czajka. - Czternaście lat pracy to kawał dobrej historii. Nie ma takiego stowarzyszenia w Lesznie, nie ma nigdzie. To pokazuje, jak wielka była potrzeba jego powstania i zgrupowania osób, które borykają się z tą chorobą. Wierzę, że znajdą się osoby, które powiedzą: "dobrze, przejmuję pałeczkę" - podkreślił.

Zapewniał, że samorząd jest gotów rozmawiać i pomagać, by działalność stowarzyszenia nie zakończyła się tylko dlatego, że zabrakło rąk do pracy. Swoje słowo do zgromadzonych skierował także ks. Grzegorz Robaczyk, przypominając, że choroba i cierpienie nie muszą oznaczać samotności.

- Choroba niewątpliwie jest takim cierpieniem, w którym człowiek musi się zmagać. Życzę Państwu, żebyście w tej chorobie nigdy nie byli sami - mówił. - Stowarzyszenie to jest zawsze grupa ludzi, którzy wzajemnie się wspomagają: i w leczeniu, i dobrym słowie, psychologicznie, duchowo, fizycznie. A dziś ludzie coraz częściej zamykają się w swoich czterech ścianach. Tym bardziej potrzeba wspólnoty - dodał..

Wigilijne spotkanie zamiast lekkiej, świątecznej opowieści stało się więc mieszanką wdzięczności, żalu i niepokoju o przyszłość. Z jednej strony poczucie, że przez lata udało się zrobić coś ważnego i potrzebnego. Z drugiej świadomość, że bez nowych ludzi nawet najlepsza historia może się po prostu zakończyć

 


 

::addons{"type":"only-with-us", "color":"black"}

[ZT]85668[/ZT]

[ZT]85485[/ZT]

[ZT]85497[/ZT]

[ALERT]1765702126676[/ALERT]

 

(SG)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

Optymistycznie Optymistycznie

1 0

Może do Stowarzyszenia zaprosić osoby które nie zmagają się z tak trudna choroba, która napewno często uniemożliwia udział w Stowarzyszeniu. Być może ktoś z tych właśnie osób poprowadzi Stowarzyszenie, życzę powodzenia, z optymizmem wchodzić w 2026 rok 🍀🫶

11:59, 14.12.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%