Weekend Cudów. Dwa słowa, za którymi w powiecie gostyńskim kryją się dziesiątki historii, łzy wzruszenia i poczuciu, że w najtrudniejszym momencie ktoś wyciągnął rękę. W tym roku Szlachetna Paczka trafiła do blisko 40 rodzin ze wszystkich gmin powiatu. Za każdą z tych szlachetnych prezentów stoją dziesiątki ludzi, którzy podzielili się tym co mieli z innymi. 

W magazynie, który na kilka dni zmienia się w "centrum dowodzenia cudami” panował gwar. Samochody podjeżdżały z darami od darczyńców, inne już ruszały w trasy po wsiach i miasteczkach powiatu. Paczki były wszędzie - na paletach, na stołach, pod ścianami. W niektórych mąka, olej, środki czystości, koce, inne zapakowane tak starannie, że wyglądają jak prezenty przygotowane dla najbliższej rodziny.
 

- My dwa tygodnie żyjemy Szlachetną Paczką - uśmiecha się Jolanta Karaś, kierownik wydziału personalnego Mondi. - Na choince wieszamy gwiazdki z tektury, wypisujemy na nich potrzeby konkretnej rodziny. Każdy pracownik, kto chce, podchodzi, zabiera gwiazdkę i realizuje "zamówienie” z tej kartki - relacjonuje.

Niektóre potrzeby są proste - buty na zimę, kołdra, ręczniki. Inne wymagają wspólnego wysiłku.
 

- Często całe zespoły biorą jedną gwiazdkę - dodaje Jolanta Karaś. - Zrzucają się, organizują, dopytują, co będzie najlepsze. To niesamowicie jednoczy ludzi. No i po prostu… fajnie jest pomagać - opowiada Jolanta Karaś.

W tym roku pracownicy Mondi i firma dołożyli się do paczek o łącznej wartości około 20 tysięcy złotych. Ale pieniądze to tylko fragment tej historii. Reszta to czas, serce i uwaga, jaką darczyńcy poświęcają zupełnie obcym ludziom.

Wolontariusze Szlachetnej Paczki przyznają, że tegoroczna edycja znów pokazała, jak bardzo potrafimy być uważni na innych.
 

- W tym roku zgłoszono nam 68 rodzin z powiatu gostyńskiego - mówi Aldona Majchrzak, wolontariuszka Szlachetnej Paczki. - Do projektu włączyliśmy 38 z nich. To bardzo dużo, ale cieszy nas, że z roku na rok liczba zgłoszeń powoli maleje. To znaczy, że sytuacja materialna wielu rodzin trochę się poprawia. Cieszy nas też to, że ludzie widzą obok siebie tych, którym jest ciężko. Sołtysi, sąsiedzi, pielęgniarki z przychodni. Oni zgłaszają rodziny, bo nie chcą patrzeć obojętnie - opowiada.

Wolontariusze podkreślają, że Szlachetna Paczka nie jest programem "dla wszystkich".
 

- Nie szukamy osób, które od lat żyją z pomocy i przywykły, że ktoś zawsze coś da - tłumaczy Aldona. - Szukamy zawsze rodzin, którym życie nagle się załamało. Ktoś zachorował, mąż odszedł, pojawiła się niepełnosprawność, praca przestała wystarczać na leczenie. Paczka ma być impulsem, sygnałem, że "ktoś cię widzi, ktoś jest po twojej stronie". A potem, dzięki temu wsparciu, rodziny mają sobie stopniowo radzić same - dodaje.

Za liczbami w powiecie gostyńskim kryją się konkretne dramaty - samotna starsza osoba, która wybiera między lekami a jedzeniem. Mama, która została z dziećmi po nagłym odejściu partnera. Rodzina, w której dochody wchłonęło długotrwałe leczenie. 
 

- Co jest najpiękniejsze? - zastanawia się Aldona. - To, że wielu darczyńców albo współdarczyńców to rodziny, które kilka lat temu same otrzymały Szlachetną Paczkę. Kiedyś otwierały kartony ze łzami w oczach, dziś mówią: "teraz nasza kolej". Dokładają swoją cegiełkę, czasem jako wolontariusze, czasem jako darczyńcy. To jest dobro, które krąży - dodaje.

W tym roku w powiecie gostyńskim działało 15 wolontariuszy "w terenie” i to oni odwiedzali rodziny, rozmawiali, spisywali potrzeby. Podczas weekendu cudów ,sztab rośnie do około 30 osób. Ktoś pakuje, ktoś nosi, ktoś układa trasy dla kierowców, ktoś dzwoni i sprawdza, czy rodzina jest w domu.

W paczkach są nie tylko produkty pierwszej potrzeby, jak żywność i chemia na długie tygodnie. Pojawiają się też rzeczy, o których rodziny mówiły szeptem, trochę nieśmiało, jak pralka, kuchenka, rower, kilka ton węgla, a nawet kurs na prawo jazdy. Coś, na co sami nie mieliby żadnej szansy odłożyć.

- Dla nas to może "tylko” kolejny wydatek. Dla nich ogromna zmiana - podkreśla Aldona.

Najtrudniej opisać moment, kiedy paczki trafiają już do rąk rodzin. Wolontariusze pukają do drzwi, wnoszą kartony, siadają na chwilę w kuchni.
 

- Reakcje są różne - opowiada Aldona. - Bywa śmiech i wielka euforia, ale częściej łzy. Czasem ludzie są tak zaskoczeni, że… milczą. Nie wiedzą, jak przyjąć taką ilość dobra naraz. Część emocji przychodzi później, gdy wysyłają SMS-a: "Nie wierzymy, co się wydarzyło. Cały czas płaczemy ze szczęścia" - dodaje.

Szlachetna Paczka w powiecie gostyńskim to już nie jednorazowa akcja, ale tradycja. Jedni robią zakupy, inni pakują, jeszcze inni jeżdżą z paczkami po gminach. I choć Weekend Cudów trwa tylko trzy dni, to jego efekty zostają na dużo dłużej.

[ALERT]1765627377471[/ALERT]

[ZT]85476[/ZT]

[ZT]85515[/ZT]

[ZT]85491[/ZT]