Zamknij

Zmartwychwstanie, żurek i zakaz spania. Taka kiedyś była Wielkanoc. A dziś?

08:44, 20.04.2025 Aktualizacja: 08:55, 20.04.2025
Skomentuj Foto: Canva Foto: Canva

Wielkanocna niedziela to dla wielu najważniejszy dzień świąt. Nie tylko dlatego, że od rana rozbrzmiewają dzwony, ale też dlatego, że przy wielkanocnym stole w końcu wszystko ma swój rytuał. Od uroczystej rezurekcji, przez śniadanie z poświęconym jajkiem, aż po rodzinne rozmowy przy babie z lukrem – to dzień, w którym duchowe i codzienne przeplatają się jak w żadnym innym momencie roku.

Świętowanie zaczyna się wcześnie, od mszy rezurekcyjnej. Poranna procesja z figurą Zmartwychwstałego i Najświętszym Sakramentem to punkt kulminacyjny Triduum. Kiedyś towarzyszyły jej nie tylko dzwony, ale też wystrzały – huk petard, moździerzy i innych domowych „detonatorów” miał symbolicznie przepędzać ciemność i śmierć. A jeśli któraś z kobiet nie pojawiła się na procesji, wieś miała swoje sposoby, by to zauważyć. Bywało, że przypinano jej łatkę czarownicy – nieobecność budziła podejrzenia.

Po liturgii wszyscy wracali do domów. Czekało tam śniadanie wielkanocne – święcone, podzielone z rodziną, z obowiązkowym jajkiem w roli głównej. Dawniej to ojciec domu dzielił się nim z każdym z domowników, składając życzenia. Było to coś więcej niż symbol – to był gest wspólnoty, pokoju i początku czegoś nowego. A na stole? To, co poświęcone: kiełbasa, chrzan, mazurki, pasztety. W domach zamożniejszych dochodziły pieczone mięsa i dziczyzna, w skromniejszych – to, co było pod ręką, ale zawsze z szacunkiem i wedle tradycji.

Wielka Niedziela nie była dniem, w którym się gotowało. Co najwyżej można było coś podgrzać. Żur lub barszcz biały – ciepłe, ale wcześniej ugotowane. Wszystko przygotowywało się dzień, dwa wcześniej. Nawet skorupki z jajek miały swoje przeznaczenie – rozsypywane w ogródku, miały zapewnić urodzaj i powodzenie w gospodarstwie.

Ten dzień miał też swoje ciche reguły. Nie odwiedzało się sąsiadów, żeby – według ludowych wierzeń – nie przeszkadzać duszom zmarłych, które właśnie wtedy wracały do swoich domów. Odwiedzano raczej cmentarze, zostawiano jedzenie, palono świece. A w domach obowiązywała zasada: nie śpij, nie pracuj – bo nieurodzaj gotowy.

Młodsi nie mogli usiedzieć w miejscu. Zabawy były proste, ale pełne emocji – stukanie się pisankami, czyli „wybitka”, albo przerzucanie ich przez dach. Zwyciężało jajko najbardziej odporne – i jego właściciel, który zwykle przez resztę dnia chodził z wypiętą piersią.

Choć dziś wiele z tych tradycji zniknęło albo przeszło w formę bardziej symboliczną, ich duch wciąż gdzieś się unosi. W rozmowach przy stole, w modlitwie, w prostym geście dzielenia się jajkiem. W pozdrowieniu „Chrystus zmartwychwstał – prawdziwie zmartwychwstał”, które wciąż usłyszeć można w wielu domach, niezależnie od liczby lajków na święconce.

We współczesnym świecie każdy świętuje po swojemu. Niektórzy uczestniczą w całym Triduum, inni wstawiają żurek na Instagram. Jedni przygotowują się duchowo, inni kulinarnie. A wielu  po prostu próbuje pogodzić tradycję z własnym rytmem życia. I to też jest w porządku.

Bo Wielkanoc nie wymaga idealnej oprawy, a tylko chwili  zatrzymania, spojrzenia w stronę bliskich, podzielenia się czymś więcej niż mazurkiem. Choć na niego też zawsze warto znaleźć miejsce.

(redakcja)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gostyn24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%