Masło znów rozgrzało atmosferę. Tym razem nie chodzi o cenę. Sprawa budzi kontrowersje

Masło z rządowych rezerw miało pomóc w stabilizacji cen w Polsce, ale pojawiły się pytania, gdzie ostatecznie trafiło. Jak ujawnia Fakt, jedna z firm, która wygrała przetarg na zakup produktu, zajmuje się eksportem do Czech. Czy polskie zapasy rzeczywiście zasiliły zagraniczne sklepy? Rządowe instytucje unikają jednoznacznych odpowiedzi.

Sprawa budzi szczególne emocje wśród mieszkańców naszego powiatu, gdzie od lat produkowane jest masło, uznawane przez wielu za synonim jakości. Dla lokalnych konsumentów to nie tylko produkt spożywczy, ale część codziennego życia, nie do zastąpienia innymi markami. Dlatego cena masła, również gostyńskiego staje się często przedmiotem dyskusji.  Tymczasem  w kontekście ostatnich doniesień rodzi się pytanie – czy masło, które miało trafić na polskie stoły, rzeczywiście zostało tu, gdzie być powinno?

W grudniu ubiegłego roku Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) ogłosiła przetarg na sprzedaż 1000 ton mrożonego masła. Władze argumentowały, że działanie to miało pomóc w stabilizacji rynku i przeciwdziałaniu spekulacji cenowej, zwłaszcza przed świętami. Premier Donald Tusk podkreślał, że państwo chce chronić polskie rodziny, wykorzystując dostępne narzędzia.

Masło trafiło do dwóch firm – Mlekovity i Milkpol Polska sp. z o.o. Jak ustalił "Fakt", druga z tych spółek posiada powiązania kapitałowe z Czechami i prowadzi eksport produktów mlecznych na tamtejszy rynek. Rządowe instytucje nie potwierdzają, czy masło rzeczywiście zostało wywiezione za granicę, ale jednocześnie nie zaprzeczają tym doniesieniom.

Minister Tomasz Siemoniak odniósł się do tych informacji, jednak jego wypowiedź pozostawiła więcej wątpliwości niż odpowiedzi. Podkreślił, że przetarg wygrała polska firma mająca czeskich udziałowców, co samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie wyjaśnił jednak, czy masło faktycznie trafiło do zagranicznych odbiorców.

"Fakt" zwraca uwagę, że w umowie przetargowej nie znalazł się zapis zakazujący eksportu zakupionego masła. Warunki udziału w przetargu ograniczały się do złożenia oferty w języku polskim, co umożliwiało udział także firmom powiązanym z zagranicznymi podmiotami.

Były premier Mateusz Morawiecki skrytykował całą sytuację, twierdząc, że masło zakupione przez jego rząd mogło zostać sprzedane do Czech, przynosząc zyski czeskiej firmie, podczas gdy Polacy zapłacili za nie z własnych podatków. Z kolei były minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) zwrócił uwagę, że interwencja była niewielka i nie miała realnego wpływu na ceny masła w Polsce. Zaznaczył, że RARS ma obowiązek rotowania rezerw, ponieważ produkty spożywcze mają określony termin przydatności do spożycia.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, zapytane o sprawę przez "Fakt", odesłało pytania do RARS, które odpowiedziało wymijająco, wskazując jedynie, że sprzedaż masła odbywała się zgodnie z obowiązującymi procedurami.

Czy masło rzeczywiście zasiliło zagraniczne sklepy, czy pozostaje w Polsce? Na to pytanie wciąż brak jednoznacznej odpowiedzi.

 

[ZT]76145[/ZT]

[ZT]76148[/ZT]

[ZT]76029[/ZT]

[ALERT]1738167241970[/ALERT]