Przypadek czy celowe działanie? Trudno powiedzieć, ale warto ostrzec rodziców...

Halloween z założenia ma być zabawą, a nie powodem do niepokoju. Tymczasem po wczorajszych spacerach z hasłem cukierek albo psikus po Łęce Wielkiej pojawiła się sprawa, która wymaga rozwagi. Matka jednej z dziewczynek, która wczoraj chodziła po wiosce, poinformowała nas, że w galaretce znalazła cienki drucik. Pytanie brzmi, czy to nieszczęśliwy przypadek z linii produkcyjnej, czy efekt czyjegoś nieodpowiedzialnego żartu?

Z relacji mamy wynika, że grupa około sześciu dziewczynek chodziła po Łęce Wielkiej około godziny 18. Jak relacjonowała,  córka otworzyła cukierek, a ponieważ ma zwyczaj przełamywania takich słodyczy na pół, w środku zauważyła metalowy przedmiot. To był jak przekonuje nasza czytelniczka,  cienki aluminiowy drucik. Nie wiadomo czy znalazł się tam przypadkowo, czy ktoś celowo go tam umieścił. 

Takich sytuacji nie można bagatelizować, ale też nie ma powodów do paniki. Zdarza się, że pojedyncze ciała obce trafiają do produktu podczas procesu pakowania. Zdarzało się też, że ktoś, kto bardzo nie lubi Halloween wykorzystywał do tak okropnego żartu. Dlatego na podstawie tego, co widać trudno jest ocenić, co się wydarzyło. 

Warto jednak odnotować, że podobne sygnały pojawiły się wczoraj w naszym regionie, a konkretnie w Jarocinie. Jak poinformował portal ejarocin.pl, tam w cukierkach zbieranych na osiedlu 1000-Lecia znaleziono ostre przedmioty. Dlatego to sygnał ostrzegawczy, że takie sytuacje wciąż mają miejsce. I choć przypadek z Łęki Wielkiej dotyczy innego rodzaju znaleziska, to łączy je jedno. Rodzice powinni po prostu sprawdzać słodycze przyniesione do domu przez dzieci. 

 

::addons{"type":"only-with-us", "color":"black"}

[ZT]84164[/ZT]

[ZT]84158[/ZT]

[ZT]84167[/ZT]

[ALERT]1761990741606[/ALERT]