Kilka tygodni temu pisaliśmy o grupie młodych ludzi, którzy na wakacje wybrali się rowerami do... Chorwacji. Podobnego wyczynu dokonał 32-letni gostynianin Mariusz Małecki, ale tutaj, w Polsce. Przejechał rowerem 1078 km, pokonując w 7 dni trasę Gostyń – Pobierowo – Szklarska Poręba – Gostyń! Jego przyszłoroczne plany, choć nie do końca sprecyzowane, są jeszcze bardziej ambitne.
Jazda na rowerze to dla niego ogromna przyjemność. Mariusz Małecki, 32-letni mieszkaniec Gostynia polubił ją tak bardzo, że co roku spędza wakacje na dwóch kołach, bijąc przy okazji własne rekordy. – Pierwsza dłuższa trasa to był wyjazd nad morze, do Rewala. Przejechałem także całe wybrzeże od Świnoujścia na Hel. Była też wyprawa dookoła Mazur i do Częstochowy. Czasami wrzucam rower na dach auta i ruszam w nieznane tereny, jak np. Dolina Baryczy. Najwięcej kilometrów jednak robię w obrębie Gostynia. Rower to dla mnie odskocznia od rzeczywistości, dająca satysfakcję i radość – mówi Mariusz.
W tym roku zaplanował rekordową trasę - 1078 km, którą pokonał w ciągu jednego tygodnia. Wyruszył dokładnie 12 sierpnia z dwoma kolegami. Najpierw do Pobierowa, potem Szklarskiej Poręby i stamtąd do Gostynia. - Trasa, którą teraz pokonałem, to zdecydowanie najdłuższa ze wszystkich przeze mnie przebytych. Przejechałem w 7 dni 1078 kilometrów. Wystartowałem z Gostynia z dwoma kolegami - Piotrkiem oraz Sebastianem. Ich celem było dojechanie w 2 dni do morza i udało się, dziękuję im za towarzystwo i że pomogli mi się wkręcić w rytm jazdy. Dalej z Pobierowa, gdyż tam był nadmorski przystanek, pojechałem zachodnią ścianą Polski do Szklarskiej Poręby. Góry nie były dla mnie łaskawe, długie podjazdy dały się we znaki, jednak byłem na to przygotowany i powrót do Gostynia rozłożyłem sobie na dwa dni spokojnej jazdy - opowiada Mariusz, który dodaje, że każdy taki wyjazd wiąże się z przygodą, a także możliwością poznania ciekawych ludzi. - Przede wszystkim można doświadczyć tego, jaka jest ładna Polska. Przygody też się zdarzają na takich wyprawach. Mi na przykład trafił się defekt koła, a konkretnie pękła szprycha w tylnym kole, jednak udało się sprawnie znaleźć serwis rowerowy, gdzie usunęli usterkę. Muszę też pochwalić rowerzystów spotykanych po drodze, którzy sami podjeżdżali i pomagali w przeprawie przez większe miasta, podpowiadając trasy, jakimi najlepiej pojechać.
W przyszłym roku Mariusz też chce gdzieś wyjechać. Jego plany nie są jednak sprecyzowane, ale na pewno równie ambitne co tegoroczna wyprawa. - Oczywiście jest pełno planów, kilka tras chodzi po głowie, ale jeszcze zbyt wcześnie, by tak szczegółowo omawiać przyszłoroczny wyjazd. Podejrzewam, że w przyszłym roku Kresy Wschodnie będą brane pod uwagę, możliwe że Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo. Choć plany mogą się zmienić i jakaś wyprawa poza granicę Polski, kto wie? Moim marzeniem jest to, bym zawsze miał siłę na te wyprawy (...) - podsumowuje gostynianin.
ŻaR
0 0
Szacun i podziw Mariusz...naprawde niezly wyczyn...wytrwalosci w nastepnej wyprawie. Dodajmy ze Mariusz jeszcze 4-5 lat temu walczyl z bardzo powazna choroba.
0 0
Brawo!!!
0 0
Nieźle Mariusz.
Jednak pamiętajmy, że w naszym powiecie są więksi twardziele np.Jarek Janowski z Pudliszek w poprzedniej edycji wyścigu Bałtyk-Bieszczady trasę 1008 km przejechał solo w niecałe 49 godzin.
O nim też napiszcie, to jest dopiero wyczyn.
0 0
Do Roni: wczoraj 2 gostyniaków ukończyło 1008km ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych w około 50h.
0 0
Jarek jeździ rowerem? A mz-tke sprzedał? :)
0 0
Im wszystkim należą się gratulacje!
0 0
Szacun Marian!!!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gostyn24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas redakcja@gostyn24.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz