Jak sama przyznaje, nie potrafi usiedzieć w miejscu. Przebojowa. Zawsze lubiła postawić na swoim. Właśnie dlatego wybrała własną drogę. Od kilku lat mieszka w Kanadzie, gdzie każdy przebyty przez nią kilometr dostarcza jej nowych i niepowtarzalnych przeżyć. Jaką Kanadę miała okazję poznać? Za jakimi przejawami polskości tęskni? Z jakimi zaskoczeniami spotkała się w Kanadzie i czy to prawda, że ten kraj uzależnia? Na te i inne pytania odpowiada gostynianka Agnieszka Urbaniak, pasjonatka podróży i autorka bloga „Aga w świecie”.
Gazeta Gostyńska: Nie ukrywasz, że jesteś osobą przebojową, której trudno usiedzieć w jednym miejscu. Jak zaczęła się Twoja przygoda z Kanadą?
Agnieszka Urbaniak: To prawda. Zawsze byłam osobą przebojową i lubiłam postawić na swoim. Staram się pamiętać o innych, ale ważne jest dla mnie również to, że mogę się spełniać, żyjąc zgodnie z własnymi potrzebami. Właśnie dlatego wybrałam taką drogę. Myślę, że fascynację podróżami zakorzenili we mnie rodzice i dziadkowie, bo od najmłodszych lat, choć nie udawało się wyjeżdżać w dalekie podróże, w każdej wolnej chwili starali się mi i mojemu bratu pokazywać nawet najbliższy teren. To ukształtowało moją naturę i nie umiem usiedzieć w miejscu. Co do Kanady, w grudniu 2012 roku otrzymałam od wujostwa propozycję wakacyjnego wyjazdu właśnie do Kanady. Biorąc pod uwagę moje zamiłowanie podróżnicze, byłam „wniebowzięta”. Zrozumiałam, że potrzebuję pewnej odskoczni od mojego dotychczasowego życia, a dwa miesiące na drugim końcu świata jak najbardziej sprostają moim wymaganiom. Wyjechałam zatem na dwa miesiące, po których wujostwo zaproponowało czy nie chciałabym przyjechać na dłużej w przerwie między studiami. Pojechałam do Polski dokończyć studia, a następnie wróciłam do Kanady, gdzie jestem już prawie 3 lata. Tam poznałam narzeczonego i dzięki temu, że jest architektem, a jego praca wiąże się z wyjazdami w różne części świata, mam możliwość częstego podróżowania razem z nim.
Piszesz na swoim blogu, że każdy kilometr przebyty w tym ogromnym państwie dostarcza Ci nowych i niepowtarzalnych przeżyć. Jaka jest Kanada, którą miałaś okazję dotychczas poznać?
Każda prowincja jest inna. Przez rok mieszkałam w Calgary, które jest bardzo wielokulturowe, gdyż zamieszkują je emigranci z całego świata. To typowe miejsce do zarabiania pieniędzy, gdzie nie spotka się prawdziwego Kanadyjczyka. Nikt tam nie nawiązuje też bliższych kontaktów czy przyjaźni. Z kolei następny rok spędziłam na Nowej Funlandii, gdzie byliśmy jedynymi emigrantami. Tam zobaczyłam typowo kanadyjski styl życia i poznałam prawdziwych Kanadyjczyków. Nowa Funlandia jest bodaj najbiedniejszą prowincją, ale najbardziej mi się spodobała. Calgary czy Toronto są typowo nastawione na zysk i zarabianie pieniędzy. Jednak wydaje mi się, że prawdziwa Kanada jest właśnie na Nowej Funlandii.
Jakimi ludźmi są Kanadyjczycy? Czym różnią się od nas – Polaków?
Nie mają przywiązania do Kanady, w odróżnieniu od Polski, gdzie patriotyzm jest mocno zakorzeniony. Śmieję się, że kanadyjska gospodarka nie byłaby na takim poziomie, gdyby nie emigranci. Cechą Kanadyjczyków jest również to, że nie lubią się przepracowywać. Kanadyjczyk nie widzi potrzeby pracować więcej niż 8 osiem godzin dziennie. Ale wynika to przede wszystkim z tego, że stawki wynagrodzenia są takie, że nawet jeśli pracuje się na pół etatu, można żyć na godziwym poziomie. Jeśli chodzi o różnice między Kanadyjczykami, a Polakami, to zauważyłam, że Kanadyjczycy są bardziej otwarci niż Polacy. Jadąc na przykład w autobusie każdy się do siebie odzywa, mimo że się nie zna. Gdy przyjechałam pierwszy raz z Calgary na Nową Funlandię zaskoczyło mnie to, że miejscowi, gdy się dowiedzieli, że przyjechałam, postanowili mnie od razu przywitać i ugościć, bo chcieli mnie poznać. Zaprosili mnie też na mecz hokeja. Tego się nie spodziewałam tym bardziej, że w Calgary, gdzie mieszkałam wcześniej, nawet nie znało się swoich sąsiadów.
Kanada Cię urzekła, ale nie ukrywasz, że do wielu kwestii trudno było Ci się przyzwyczaić. Za czym tęsknisz najbardziej?
Najbardziej tęsknię za najbliższą rodziną, która mieszka w Polsce. Trudno mi też przyzwyczaić się do tamtejszego jedzenia, które jest całkowicie inne niż polskie. Bardzo trudno znaleźć piekarnię lub sklep mięsny. Żywność kupuje się w wielkich supermarketach, gdzie wszystko produkowane jest masowo i chyba każdy z nas widzi różnicę między pieczywem wypiekanym w sklepie, a takim prosto z piekarni. Wędliny są tak jakby chemiczne i pozbawione naturalnego smaku. Bardzo trudno znaleźć dobre sery, a o twarogu można pomarzyć. Większość produktów jest już gotowa do jedzenia, wystarczy tylko rozmrozić i podgrzać lub otworzyć puszkę. Co ciekawe, Kanadyjczycy praktycznie nie gotują. Nie mają takich tradycji. Nie ma też w Kanadzie tradycji, by zasiadać razem przy jednym stole. W Kanadzie brakuje mi też bardzo tego, że w Polsce mam kościół katolicki na wyciągnięcie ręki, tymczasem na Nowej Funlandii, by dostać się do kościoła katolickiego, musiałam jechać 200 km. Wynika to z faktu, że w Kanadzie religia nie odgrywa większej roli, bo każdy ma inną. W Polsce wyczuwa się jednolitość religijną, za którą tęsknię, będąc tam. Pod tym względem w Kanadzie nigdy się nie odnajdę.
Z jakimi jeszcze zaskoczeniami Polak spotka się w Kanadzie?
Kanada, jako drugie pod względem powierzchni państwo na świecie, inwestuje głównie w transport lotniczy, a w związku z tym na próżno można szukać dworców autobusowych czy kolejowych. Oczywiście kursują prywatne linie autobusowe, ale tylko pomiędzy większymi miastami tj. linia Edmonton – Toronto, gdzie podróż trwa prawie 3 dni. Istnieje również linia kolejowa, która zabiera w podróż wzdłuż Kanady, ale jest to głównie oferta turystyczna, a nie transportowa i taka wyprawa trwa 14 dni. Ceny za podróż lądową i powietrzną są na porównywalnym poziomie, zatem większość osób wybiera podróż samolotem, by zaoszczędzić czas. Jeśli chodzi o inne zaskoczenia, to jadąc przez Kanadę spotyka się na swojej drodze pustkę. Co jakiś czas pojawi się stacja benzynowa, pojedyncza farma… Ale nie ma wsi. W Polsce, gdy wyjeżdzamy z miasta, już musimy zredukować prędkość, ponieważ wjeżdżamy w teren zabudowany. W Kanadzie natomiast przez setki kilometrów możemy nie odnaleźć obszarów zamieszkałych. Większość ludności Kanady zamieszkuje wielkie miasta, a jeśli spotkamy na swej drodze domostwo, to będzie to pewnie farmer posiadający bardzo dużą powierzchnię ziemi, który jest zarazem jedynym mieszkańcem danego terenu. Co ciekawe, w Kanadzie każdy urząd czy służba zdrowia pracują dla obywatela. Lekarz sam przypomina o kolejnej wizycie, wysyła na badania i przypomina o nich. Profilaktyka w Kanadzie jest bardzo rozwinięta. I rzeczywiście czuć, że oni są dla nas, a nie my dla nich. W urzędzie każdy stara się być jak najmilszy, bo boi się, że straci pracę. Z ciekawostek wspomnę jeszcze o tym, że w Kanadzie prania nie wiesza się na dworze, na sznurach, jak to bywa w Polsce, bo każdy ma specjalne suszarki do suszenia.
Kanada znajduje się w czołówce państw, które mogą pochwalić się wysokim standardem życia. Czy w związku z tym Kanada może uzależniać?
Tak. Kanada uzależnia, bo pod względem finansowym można poczuć się tam bardzo bezpieczenie. W Polsce jest duża frustracja wynikająca z tego, że pomimo pracy człowieka nie stać na wszystko. W Kanadzie wszystko zależy od człowieka. Kanadyjczycy nie przywiązują się ani do swojej pracy, ani do miejsca zamieszkania. Gotowi są w każdej chwili zmienić jedno i drugie. Takie życie bardzo mi to odpowiada, bo nie potrafię dłużej usiedzieć w jednym miejscu.
Na swoim blogu opisujesz wiele ciekawych przygód, których doświadczyłaś w czasie podróży. Jedną z nich jest historia „włamania się” do domu Ani z Zielonego Wzgórza. Opowiedz o niej.
O wyprawie do Avonlea, które wyobrażałam sobie od najmłodszych lat, marzyłam od dzieciństwa. Zwiedzanie postanowiłam rozpocząć od Zielonego Wzgórza, które umiejscowione jest za miejscowością Cavendish. Dojeżdżając zauważyłam zamknięte bramy i ogłoszenie informujące o zamknięciu obiektu na okres pozasezonowy. Żeby było zabawniej, zamknięcie nastąpiło poprzedniego dnia. Mój współtowarzysz próbował mnie pocieszyć i obiecywał, że przyjedziemy tutaj latem, ale poddawanie się nie leży w mojej naturze. Nie po to przejechałam 1500 km, by „pocałować klamkę”. Dlatego, gdy zauważyłam, że obok bramy znajduje się nieogrodzony teren z dość płytkim rowem melioracyjnym, oceniając posturę mojego samochodu i głębokość rowu postanowiłam przejechać przez zabezpieczenia. Mój towarzysz poinformował mnie wtedy, że jeśli nas złapią, to przysługuje nam tylko jeden telefon do kogoś, kto może nas wyciągnąć z aresztu. Postanowiłam przedzwonić do mojej cioci, która znajdowała się najbliżej nas – jakieś 3000 km od Avonlea. Tymczasem bez problemu przedostałam się na teren skansenu Ani z Zielonego Wzgórza. Mimo, że wszystko było zamknięte, a do środka zajrzeć mogłam tylko przez okna, czułam się szczęśliwa, że mogę przebywać w miejscu, które do tej pory istniało tylko w moich dziecięcych wyobrażeniach. Z jednej strony żałowałam, że nie mogę zwiedzić każdego zakątka, ale z drugiej, miałam cały skansen tylko dla siebie i bez przepychanek z innymi turystami mogłam poczuć się jak Ania, która pierwszy raz przyjechała na stację kolejową w Avonlea.
Jakie najbliższe plany przed Tobą?
Niebawem przenoszę się na Alaskę. To będzie kolejna przygoda mojego życia. Zawsze mówiłam, że chcę pojechać na wycieczkę na Alaskę, ale nie sądziłam, że będę tam mieszkać. Razem z narzeczonym staramy się zawsze na danym terenie zobaczyć najwięcej jak się da. Jeśli chodzi o nasze plany podróżnicze to od roku planujemy wycieczkę do Peru. Będzie to szalona podróż osiołkami przez Andy. Nie byłam jeszcze w Ameryce Południowej, więc myślę, że będzie to ciekawe doświadczenie. Zawsze wybieramy niekonwencjonalne formy podróży, bo chcemy odwiedzać takie miejsca, w których nikt nie był.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Honorata Jankowiak
Foto: archiwum Agnieszka Urbaniak
0 0
Ludzie z pasją...zaglądam tu bardzo często bo warto, bo ciekawe historie, bo można poznać fantastycznych ludzi, którzy często są naszymi sąsiadami a tak mało wiemy o ich pasjach. Dziękuję Pani Honorato czekam na więcej, a Agnieszce życzę jeszcze wielu fantastycznych podróży.
0 0
Ciekawy wywiad.
"Kanada stanie się pierwszym krajem z kręgu cywilizacji Zachodu, w którym mniejszości etniczne staną się już niedługo większościami. W ciągu niespełna stu lat 80 procent Kanadyjczyków to nie będą ludzie biali."