Cztery odmienne męskie charaktery, ale jedna wspólna pasja. Od kilku lat motocyklami przemierzają dziesiątki tysięcy kilometrów, by z dala od zgiełku zobaczyć jak najwięcej prawdziwego życia. Mówią o sobie, że są jednym z najlepszych teamów, który bez względu na wszystko, razem wyjeżdża i razem wraca. Jeszcze nie opadły emocje po ich ostatniej wyprawie do Gruzji, a w głowach każdego z nich już rodzą się pomysły na nowe kierunki. Jarek Szymanowski, Bartek Żak, Jędrzej Poznański i Mirosław Janicki.
Jest ich czterech i choć każdy z nich jest inny, łączy ich jedno - pasja motocyklowa. Pierwszą wspólną podróż entuzjaści motocykli odbyli do Turcji w 2012 roku. Prawie dwutygodniowa wyprawa prowadziła do Istambułu, a stamtąd do Grecji, a następnie drogą powrotną przez Rumunię do Polski. Po Turcji przyszedł czas na Albanię, a celem ostatniej wyprawy była Gruzja.
Jak najwięcej prawdziwego życia
Poza punktem docelowym, reszta wyprawy jest całkowicie spontaniczna. - Nasze planowanie polega jedynie na tym, że kreślimy na mapie szkic możliwych miejsc noclegowych. Wytyczamy trasę dojazdu, a reszta jest już spontaniczna. Jeśli zamierzamy odwiedzić kilka krajów, umawiamy się tak, że każdy z nas przygotowuje się z wiedzy na temat danego kraju, wyszukuje wtedy kilka ciekawych punktów wartych zwiedzenia. Ze względów praktycznych nie wytyczamy jednak ścisłych zadań, bo mogłoby się to okazać dla nas zgubne i prowadzić do pośpiechu, a nie o to w tych wyprawach chodzi – wyjaśnia Jędrzej. Właśnie dlatego nigdy nie zamawiają na zapas noclegów, dzięki czemu nie muszą się spieszyć. - Nasz najlepszy plan to brak planu – dodaje Bartek. Czy właśnie dlatego wybrali właśnie taki sposób podróżowania? Wszyscy zgodnie przyznają, że to ich wielka pasja, mimo że wiąże się z fizycznymi niedogodnościami. - Na tych wyjazdach człowiek nie odpoczywa fizycznie, ale odpoczywa psychicznie od ciągłego pośpiechu i tempa życia. Dzięki tym wyprawom mam własny pogląd na życie i potrafię ocenić jak żyje się w Polsce. Widziałem kraje bogate i skromnie żyjących w nich ludzi, bo dobrobyt kosztuje. Z drugiej strony, w Rumunii czy Gruzji normą jest, że ludzie cały czas hodują jedną lub dwie krowy, by w ten sposób wspomóc się w domowym budżecie – dodaje Jędrzej. Nic więc dziwnego, że pasjonaci motocyklowych wojaży starają się jeździć bocznymi drogami, dzięki czemu zobaczyć mogą jak najwięcej prawdziwego życia. Nie są w stanie natomiast precyzyjnie zaplanować ilości kilometrów, które będą pokonywać każdego dnia. Zresztą nie o to chodzi, by kurczowo i za wszelką cenę trzymać się wytyczonego planu, ale o to, by delektować się wyprawą. - Jadąc przez góry jesteśmy w stanie maksymalnie pokonać dziennie 200-300 km, a normalnymi drogami możemy zrobić dziennie nawet 500 - 700 km – mówi Bartek. - Jeśli zdarzy się, że po drodze natrafimy na coś interesującego do zwiedzenia, rezygnujemy z jazdy na rzecz zwiedzania – dodaje Mirek. Co zabierają w kilkutygodniową podróż motocyklem? Jak sami przyznają, podczas pierwszych wypraw ich motocykle były mocno zapakowane, od maszynki do gotowania począwszy po spore ilości jedzenia, ale po każdej kolejnej wyprawie ekwipunek malał. - Każda kolejna wyprawa dowodzi, że tak naprawdę coraz mniej rzeczy jest nam potrzebnych – mówi Jędrzej.
Nie ma złej pogody, jest jeden z najlepszych teamów
Wszystkie swoje wyprawy planują z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Jednego nie są w stanie zaplanować – pogody. Jednak aura nie jest im straszna, o czym przekonali się podczas 14-dniowej wyprawy do Grecji i Albanii, gdy padało przez 9 dni. I mimo całkowitego przemoczenia, następnego dnia trzeba było wstać i jechać dalej. - Taki deszcz na drodze nie utrudnia jazdy, ale psuje nastrój. Z drugiej strony, deszcz tak naprawdę jest podobną sytuacją do tej, gdy jest bardzo gorąco czy wieje wiatr – wyjaśnia Jędrzej. - Mówi się, że nie ma złej pogody, ale są źle ubrani motocykliści – dodaje Bartek. Idealna temperatura dla wyprawy motocyklem to 15 - 25 stopni. Ale rzeczywistość nie zawsze rozpieszcza, dlatego kryzysowe sytuacje się zdarzają, choć najczęściej są efektem zmęczenia. Pasjonaci nie ukrywają jednak, że taka wyprawa to również sprawdzian dla zespołu. - Jesteśmy czterema mężczyznami o różnych charakterach, a mimo to uważam, że jesteśmy jednym z najlepszych teamów, gdyż od kilku lat wyjeżdżamy razem i razem wracamy, cokolwiek by się nie działo na wyprawie, choroba, awaria motocykla – razem na dobre i na złe. Na wyprawach zdarzało się nam spotkać Polaków, którzy wyjeżdżali razem, ale wracali osobno, bo nie potrafili się dogadać – mówi Bartek. - Skrajne charaktery na pewno nie są w stanie się razem utrzymać. Ważne jest to, by grupa miała podobne oczekiwania co do wyprawy, na przykład w kwestii standardów noclegu – dodaje Jędrzej.
Dobra karma wraca
Każda z dotychczasowych wypraw była wyjątkowa, bo podczas każdej spotykali dobrych i gościnnych ludzi. Niesamowita przygoda zdarzyła im się w Gruzji, gdy wreszcie błotnistą drogą wjechali do jednej z wiosek w poszukiwaniu noclegu. Znaleźli go u miejscowego gospodarza, który odstąpił im swoją izbę, a sam przeniósł się do innej na czas pobytu turystów. To jednak nie było jedyne zaskoczenie, które ich spotkało. - Gdy przyszedł czas kolacji, gospodyni przyniosła najpierw kanapki z serem, które jak się potem okazało, były tylko zagryzką. Stół uginał się wręcz od jedzenia. Tak nas ugościli. Te ilości jedzenia, które znalazły się na stole, były nie do przejedzenia. Tak samo było podczas śniadania. Doskwierała nam tylko temperatura, gdyż w pomieszczeniu, w którym spaliśmy było zaledwie 10 stopni, a na zewnątrz około 3 stopni. Co ciekawe, podczas gdy my byliśmy przemarznięci, oni chodzili w krótkich rękawkach – wspomina Bartek. Takiej gościnności doświadczali wielokrotnie. Dla przykładu w Turcji, gdy czekali na przystanku autobusowym aż przestanie padać, podszedł do nich miejscowy i zaprosił ich do lokalnego baru na herbatę. Podobnych sytuacji mogliby wymieniać mnóstwo. - Kiedyś zdarzyło się nam, że zgubiliśmy się i nieświadomie zatrzymaliśmy się pod domem „Miłego Pana”, oczekując na resztę kolegów. Właściciel tego domu wyszedł z założenia, że skoro to jest jego dom, a my właśnie pod nim się zatrzymaliśmy, zobowiązany jest nas ugościć i tak się też stało – wspomina Jarek. Za każdym razem spotykali się z życzliwością i otwartością. - Staramy się wszędzie, gdzie się pojawiamy, być uśmiechnięci i otwarci i ta dobra karma do nas wraca – mówi Bartek. - Jeśli wszędzie widzielibyśmy problemy, pewnie byłoby nam trudniej – dodaje Jędrzej.
Pozytywne zaskoczenia
W czasie wypraw niejednokrotnie okoliczności zmuszały ich do korygowania planów. Tak było w Gruzji, gdy w jedną stronę skorzystali z przeprawy promem, ale z powrotem musieli radzić sobie sami, dlatego zdecydowali się przejechać motocyklami przez Turcję. Nawigacja wskazała wtedy „tylko” 3500 km z Batumi do domu. Wyprawy obfitowały też w sytuacje zaskakujące, a nawet dziwne. - Jechaliśmy przez góry w Albanii, gdzie było wyjątkowo ciężko i nagle trafiliśmy na asfalt, który ze szczęścia niemal całowaliśmy i wtedy, gdy przystanęliśmy na chwilę, by odpocząć, nagle zza krzaków wyszli ludzie, wyglądało, że pojawili się znikąd, a okazało się, że za krzakami i pagórkiem była mała osada. Widocznie musieli już dużo wcześniej obserwować naszą jazdę na górskim, kamienistym szlaku. Po prostu przyszli się przywitać – relacjonuje Jarek. Wszyscy są zgodni co do tego, że wyprawy zmieniły ich wcześniejsze wyobrażenia. Przyznają, że przed samymi wyjazdami przeczytali w internecie dużo informacji, które okazały się całkowitą nieprawdą, na przykład na temat Cyganów w Rumunii, która jako kraj bardzo pozytywnie ich zaskoczyła. - W tej chwili Rumunia niczym się nie różni od Polski. Poza ciekawszymi widokami w górach, ceny i walutę mają ma podobnym poziomie jak my w Polsce. Podobnie pozytywnie zaskoczyła nas Albania, która wbrew stereotypom, pod wieloma względami jest przyjaźniejsza od Grecji. Gruzini z kolei mają ogromne poważanie wobec Polaków. Zauważyłem, że im bardziej kraj oddalony jest od cywilizacji europejskiej, tym bardziej jest życzliwy dla turystów – kończy Jędrzej.
Honorata Jankowiak
Tiger 80012:03, 11.12.2016
Gratuluje pasji i zazdroszczę zgranego teamu, chętnie bym sie zabrał z wami . LWG
fajter12:28, 11.12.2016
piękne zdjęcia
gostyniak12:58, 11.12.2016
Gratulacje.Taki team to super sprawa.
fajter15:32, 11.12.2016
Chśętnie bym jechał z wami ale mam 8 lat
fajter15:38, 11.12.2016
Super motory
:)17:43, 11.12.2016
Taki zespół to pewnie skarb.
kasia20:03, 11.12.2016
Super Ekipa.pozdrawiam
Junak 20:48, 11.12.2016
Brawo panowie widać że nie jesteście przebierancami jak wolni jezdscy w Piaskach
Honda06:27, 12.12.2016
Brawo nareszcie artykuł który pokazuje że nie wszyscy motocykliści to tylko dawcy.
EEE12:25, 12.12.2016
WOLNI JEZDZCY TO POTEGA,TEZ WYJEZDZAJĄ
ola15:35, 12.12.2016
niech jada na slonie z tamtymi kolowrotami
Sandman21:03, 12.12.2016
Brawo Panowie super sprawa
jaaa12:08, 17.12.2016
Dwa kółka,dwa tygodnie i czterech takich co bez motocykla żyć nie mogą?!
Moc wrażeń, przepalone setki litrów paliwa i pokonanych dziesiątki tys. km.
Pamiętajcie w kupie siła .....
Tej imprezy nie możesz przegapić! Już w ten weekend...
Mum niedaleko to przyjda bo przerwa w rzniwa mum aby wezna skrzynka piwa
Jack Daniels
08:55, 2025-07-10
Tak się właśnie jeździ u nas na ulicy. Gostynianin...
czego płaczecie dzień dyszla jest tylko dwa razy w tygodniu
goostyniook
00:02, 2025-07-10
Po takich wynikach, notowania na pewno wzrosną!
Czy gdzieś uczą jak prawidłowo się pisze donosy, czy donosiciele wiedzą to od swoich rodziców donosicieli. Czy tak może być. Uprzejmie informuję(dłenłeszem) szanowny panie garbusie skłarbłewy i dalej co?
Xxx
23:55, 2025-07-09
Referendum w sprawie migrantów wraca! Będą zbierać...
Intelektualna hucpa,pis nagłabał kasy za nielegalnych a teraz,udaje głupa i syraszy.Brzydko sie bawicie...jak zawsze,ale to ludzie kk,im ....uchodzi
Jtb
23:43, 2025-07-09