Zamknij
NEWS

Jej skrzypce zabrzmiały na Karaibach

12:04, 11.03.2017
Skomentuj

Pasję tej kobiety rozpoznać można po niezwykłej czułości z jaką traktuje swój ponad stuletni instrument. Jej skrzypce zabrzmiały już w Teatrze Wielkim w Poznaniu i Operze Wrocławskiej. W zeszłym roku wspólnie z kwartetem smyczkowym miała okazję grać na statku pasażerskim w czasie kilkumiesięcznego rejsu po Karaibach, a potem również podczas kolejnego po Europie, Azji i Afryce. -  Nigdy nie wiemy, co nas w życiu spotka i jakie spotkania okażą się  istotnymi – mówi pasjonatka skrzypiec Monika Sieracka.

 

Monika Sieracka pochodzi z Leszna, ale to właśnie w Gostyniu przez wiele lat mieszkali jej dziadkowie, a od pewnego czasu, w oczekiwaniu na kolejną muzyczną przygodę życia, mieszka i ona. Choć nie pochodzi z rodziny o tradycjach stricte muzycznych, w obranej przez siebie artystycznej drodze zawsze mogła liczyć na ogromne wsparcie swoich rodziców. Kiedy odkryła w sobie miłość do skrzypiec? - Zaczęło się dość banalnie. Mój starszy brat zaczął grać na pianinie. Jako młodsza siostra też musiałam grać. Miałam wtedy sześć lat i stało się to bardzo naturalnie. Z czasem brat zostawił muzykę, a ja zaczęłam się uczyć gry na skrzypcach w szkole muzycznej – wspomina Monika, która ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną I i II stopnia w Lesznie, a następnie 3-letnie studia muzyczne w Finlandii. 
Nigdy nie wiemy, co nas w życiu spotka
Monika ma za sobą siedemnastoletnią edukację muzyczną, która wymagała od niej sporego zaangażowania i dużego samozaparcia. Ale czas poświęcony inwestycji w siebie nigdy nie jest czasem straconym – na takich wartościach została wychowana. - Mama zawsze mi wpajała, że edukacja jest najważniejsza, że to inwestycja w siebie, której nikt nam nie odbierze, dlatego czas poświęcony na edukację nigdy nie jest czasem straconym, jakiegokolwiek kierunku byśmy nie wybrali. Nigdy nie wiemy, co nas w życiu spotka i jakie spotkania okażą się istotnymi -  przyznaje Monika Sieracka. Po leszczyńskiej szkole muzycznej Monika zdecydowała się na 3-letnie studia licencjackie w Finlandii, gdzie mogła studiować pod okiem profesora, na którego trafiła podczas kursów muzycznych i z którego doświadczenia chciała czerpać. Jak wspomina edukację zagraniczną? - To było bardzo ciekawe doświadczenie nie tylko ze względu na możliwość edukacji. Poznawanie nowych kultur i ludzi zawsze mnie fascynowało, dlatego nie bałam się tej decyzji. Przekonałam się, że w przypadku studiów artystycznych bardzo wiele zależy od pedagoga, jego podejścia do edukacji i umiejętności inspirowania uczniów czy studentów. Ale dużo też zależy od nas samych i tego, ile my z danego doświadczenia wyciągniemy dla siebie – stwierdza. Po powrocie z Finlandii Monika skończyła studia magisterskie na Wydziałe Instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, specjalność - gra na skrzypcach, po których miała okazję pracować w Teatrze Wielkim w Poznaniu, a także Operze Wrocławskiej, która wywarła na niej niezapomniane wrażenia. - Zakochałam się w operze i panującej w niej magicznej atmosferze - wyznaje. Mimo to Monika otwarta była na kolejne wyzwania.
Na skrzypcach na Karaibach
Była akurat na etapie, gdy chciała coś zmienić w swoim życiu zawodowym, gdy zaproponowano jej kontrakt skrzypaczki na statku. Ten pierwszy – czteromiesięczny kontrakt z kwartetem smyczkowym w Japonii, pojawił się nieoczekiwanie w 2013 roku i Monika była przekonana, że będzie pierwszym i ostatnim. - To był intensywny kontrakt w hotelu. Sety były rozłożone na cały dzień z krótkimi przerwami. Niemniej było to bardzo ciekawe doświadczenie. Moja przyjaciółka, która była ze mną w Japonii, tak bardzo się nią zafascynowała, że zaczęła się uczyć języka japońskiego. Nigdy nie wiemy, co się w życiu wydarzy. Każde doświadczenie, w zależności od tego, co z niego wyciągniemy, może być dla nas cenne – mówi Monika, która w zeszłym roku odbyła dwa kontrakty na statku. W styczniu udała się na czteromiesięczny kontrakt z kwartetem smyczkowym po Karaibach, a następnie na sześciomiesięczny kontrakt po Europie, Azji i Afryce. Jak wygląda praca skrzypaczki w tak egzotycznych okolicznościach?  - Każdy statek ma swoją specyfikę. Są statki, które nastawione są na muzykę rozrywkową, inne na klasyczną. Wszystko zależy od profilu pasażerów. Kwartet, z którym występowałam, grał akurat na statku ekskluzywnym, gdzie średnia wieku pasażerów wynosiła 60+ i właśnie do nich musieliśmy dostosować repertuar. Pasażerowie statków mają różne oczekiwania wobec muzyki – dużo zależy od tego z jakiego kraju pochodzą, Amerykanie na przykład są bardzo swobodni – opowiada skrzypaczka, która przyznaje, że często kontrakty są tak intensywne, że nie dają zbyt wiele czasu na zwiedzanie, pozostawiając tym samym spory niedosyt i potrzebę powrotu. A jednak zeszłoroczny kontrakt pozwolił Monice na spełnienie wielkiego marzenia, jakim była podróż do Indii, która rozbudziła w niej apetyt na więcej. - Chciałabym wrócić do Indii ze względów kulturowych. Myślę, że z Indiami jest trochę jak z muzyką Wagnera, albo się je kocha, albo nienawidzi. W moim przypadku jest to zdecydowanie to pierwsze. Nie da się patrzeć na ten kraj z własnej perspektywy. Nie chcę zrozumieć tych ludzi, bo nie da się ich zrozumieć, podobnie jak nie da się zrozumieć innej kultury. Jak powiedział Jan Paweł II, nie ma lepszej kultury ani gorszej, są różne. Dlatego nie staram się rozumieć, ale zobaczyć i wyciągnąć z tego pewne rzeczy dla siebie – wyznaje skrzypaczka. 
To nie mogło się tak skończyć
Monika nie ukrywa, że dla niej w podróżach zawsze najciekawszy jest kontakt z drugim człowiekiem. - W momencie, gdy się nie spodziewamy, spotykamy ludzi, którzy coś wnoszą w nasze życie. Czasem znajdujemy się w sytuacji, gdy potrzebujemy pomocy i wtedy okazuje się, że osoba stojąca obok nas może nam nie tyle wskazać drogę, ale zainteresować czymś, pokazać coś, czego normalnie byśmy nie zobaczyli. Dla przykładu, Mumbaj w Indiach pokazywał mi przewodnik, który opowiedział mi, jak on łączy swoją religię muzułmańską z kulturą hinduską, co dla mnie było czymś niesamowitym, zwłaszcza patrząc na kraje arabskie, w których byłam wcześniej – mówi Monika Sieracka, która nie wyobraża sobie swojego życia bez skrzypiec. Jednocześnie nie ukrywa, że kryzysy się zdarzały. Jeden z nich miał miejsce na etapie kształcenia II stopnia, gdy chodziła jednocześnie do dwóch szkół – szkoły muzycznej i liceum ogólnokształcącego. - Wiązało się to z całodzienną edukacją, a potem godzinami spędzonymi na nauce w domu. Okupione to było moim zmęczeniem. Musiałam wtedy zdecydować, czy na pewno chcę swoje życie związać z muzyką. Pamiętam taki dzień, gdy już prawie podjęłam decyzję, że może jednak nie skrzypce. Grałam wtedy koncert i po nim pomyślałam – to był twój ostatni koncert i wtedy się popłakałam, bo zrozumiałam, że to nie może się tak skończyć. To był dla mnie moment decydujący – wspomina skrzypaczka, która przyznaje, że chciałaby być pedagogiem, podobnie jak jej mama. Podążając w kierunku tego pragnienia, niedawno zaczęła kurs naturalnej nauki gry na skrzypcach metodą Suzuki. - W tej metodzie rozwój techniki skrzypcowej jest tylko jednym z aspektów nauki – sednem jest rozwój osobowości, kształtowanie wrażliwości na piękno i emocje, nauka koncentracji i pokonywania trudności, systematyczności i odpowiedzialności. Celem nauczania tą metodą nie jest wirtuozeria, ale szlachetny charakter dziecka. Potocznie rozumiany talent muzyczny jest w nauce metodą Suzuki nieistotny. Ważna jest wytrwałość w słuchaniu, powtarzaniu i dobre wzorce do naśladowania. Co ważne, w tej metodzie rodzic dziecka też uczy się gry na skrzypcach i to on pełni rolę domowego nauczyciela – kończy.
Tekst: Honorata Jankowiak
Foto: archiwum Monika Sieracka, Katarzyna Lasota

Monika Sieracka pochodzi z Leszna, ale to właśnie w Gostyniu przez wiele lat mieszkali jej dziadkowie, a od pewnego czasu, w oczekiwaniu na kolejną muzyczną przygodę życia, mieszka i ona. Choć nie pochodzi z rodziny o tradycjach stricte muzycznych, w obranej przez siebie artystycznej drodze zawsze mogła liczyć na ogromne wsparcie swoich rodziców. Kiedy odkryła w sobie miłość do skrzypiec? - Zaczęło się dość banalnie. Mój starszy brat zaczął grać na pianinie. Jako młodsza siostra też musiałam grać. Miałam wtedy sześć lat i stało się to bardzo naturalnie. Z czasem brat zostawił muzykę, a ja zaczęłam się uczyć gry na skrzypcach w szkole muzycznej – wspomina Monika, która ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną I i II stopnia w Lesznie, a następnie 3-letnie studia muzyczne w Finlandii. 

Nigdy nie wiemy, co nas w życiu spotka
Monika ma za sobą siedemnastoletnią edukację muzyczną, która wymagała od niej sporego zaangażowania i dużego samozaparcia. Ale czas poświęcony inwestycji w siebie nigdy nie jest czasem straconym – na takich wartościach została wychowana. - Mama zawsze mi wpajała, że edukacja jest najważniejsza, że to inwestycja w siebie, której nikt nam nie odbierze, dlatego czas poświęcony na edukację nigdy nie jest czasem straconym, jakiegokolwiek kierunku byśmy nie wybrali. Nigdy nie wiemy, co nas w życiu spotka i jakie spotkania okażą się istotnymi -  przyznaje Monika Sieracka. Po leszczyńskiej szkole muzycznej Monika zdecydowała się na 3-letnie studia licencjackie w Finlandii, gdzie mogła studiować pod okiem profesora, na którego trafiła podczas kursów muzycznych i z którego doświadczenia chciała czerpać. Jak wspomina edukację zagraniczną? - To było bardzo ciekawe doświadczenie nie tylko ze względu na możliwość edukacji. Poznawanie nowych kultur i ludzi zawsze mnie fascynowało, dlatego nie bałam się tej decyzji. Przekonałam się, że w przypadku studiów artystycznych bardzo wiele zależy od pedagoga, jego podejścia do edukacji i umiejętności inspirowania uczniów czy studentów. Ale dużo też zależy od nas samych i tego, ile my z danego doświadczenia wyciągniemy dla siebie – stwierdza. Po powrocie z Finlandii Monika skończyła studia magisterskie na Wydziałe Instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, specjalność - gra na skrzypcach, po których miała okazję pracować w Teatrze Wielkim w Poznaniu, a także Operze Wrocławskiej, która wywarła na niej niezapomniane wrażenia. - Zakochałam się w operze i panującej w niej magicznej atmosferze - wyznaje. Mimo to Monika otwarta była na kolejne wyzwania.

Na skrzypcach na Karaibach
Była akurat na etapie, gdy chciała coś zmienić w swoim życiu zawodowym, gdy zaproponowano jej kontrakt skrzypaczki na statku. Ten pierwszy – czteromiesięczny kontrakt z kwartetem smyczkowym w Japonii, pojawił się nieoczekiwanie w 2013 roku i Monika była przekonana, że będzie pierwszym i ostatnim. - To był intensywny kontrakt w hotelu. Sety były rozłożone na cały dzień z krótkimi przerwami. Niemniej było to bardzo ciekawe doświadczenie. Moja przyjaciółka, która była ze mną w Japonii, tak bardzo się nią zafascynowała, że zaczęła się uczyć języka japońskiego. Nigdy nie wiemy, co się w życiu wydarzy. Każde doświadczenie, w zależności od tego, co z niego wyciągniemy, może być dla nas cenne – mówi Monika, która w zeszłym roku odbyła dwa kontrakty na statku. W styczniu udała się na czteromiesięczny kontrakt z kwartetem smyczkowym po Karaibach, a następnie na sześciomiesięczny kontrakt po Europie, Azji i Afryce. Jak wygląda praca skrzypaczki w tak egzotycznych okolicznościach?  - Każdy statek ma swoją specyfikę. Są statki, które nastawione są na muzykę rozrywkową, inne na klasyczną. Wszystko zależy od profilu pasażerów. Kwartet, z którym występowałam, grał akurat na statku ekskluzywnym, gdzie średnia wieku pasażerów wynosiła 60+ i właśnie do nich musieliśmy dostosować repertuar. Pasażerowie statków mają różne oczekiwania wobec muzyki – dużo zależy od tego z jakiego kraju pochodzą, Amerykanie na przykład są bardzo swobodni – opowiada skrzypaczka, która przyznaje, że często kontrakty są tak intensywne, że nie dają zbyt wiele czasu na zwiedzanie, pozostawiając tym samym spory niedosyt i potrzebę powrotu. A jednak zeszłoroczny kontrakt pozwolił Monice na spełnienie wielkiego marzenia, jakim była podróż do Indii, która rozbudziła w niej apetyt na więcej. - Chciałabym wrócić do Indii ze względów kulturowych. Myślę, że z Indiami jest trochę jak z muzyką Wagnera, albo się je kocha, albo nienawidzi. W moim przypadku jest to zdecydowanie to pierwsze. Nie da się patrzeć na ten kraj z własnej perspektywy. Nie chcę zrozumieć tych ludzi, bo nie da się ich zrozumieć, podobnie jak nie da się zrozumieć innej kultury. Jak powiedział Jan Paweł II, nie ma lepszej kultury ani gorszej, są różne. Dlatego nie staram się rozumieć, ale zobaczyć i wyciągnąć z tego pewne rzeczy dla siebie – wyznaje skrzypaczka. 

To nie mogło się tak skończyć
Monika nie ukrywa, że dla niej w podróżach zawsze najciekawszy jest kontakt z drugim człowiekiem. - W momencie, gdy się nie spodziewamy, spotykamy ludzi, którzy coś wnoszą w nasze życie. Czasem znajdujemy się w sytuacji, gdy potrzebujemy pomocy i wtedy okazuje się, że osoba stojąca obok nas może nam nie tyle wskazać drogę, ale zainteresować czymś, pokazać coś, czego normalnie byśmy nie zobaczyli. Dla przykładu, Mumbaj w Indiach pokazywał mi przewodnik, który opowiedział mi, jak on łączy swoją religię muzułmańską z kulturą hinduską, co dla mnie było czymś niesamowitym, zwłaszcza patrząc na kraje arabskie, w których byłam wcześniej – mówi Monika Sieracka, która nie wyobraża sobie swojego życia bez skrzypiec. Jednocześnie nie ukrywa, że kryzysy się zdarzały. Jeden z nich miał miejsce na etapie kształcenia II stopnia, gdy chodziła jednocześnie do dwóch szkół – szkoły muzycznej i liceum ogólnokształcącego. - Wiązało się to z całodzienną edukacją, a potem godzinami spędzonymi na nauce w domu. Okupione to było moim zmęczeniem. Musiałam wtedy zdecydować, czy na pewno chcę swoje życie związać z muzyką. Pamiętam taki dzień, gdy już prawie podjęłam decyzję, że może jednak nie skrzypce. Grałam wtedy koncert i po nim pomyślałam – to był twój ostatni koncert i wtedy się popłakałam, bo zrozumiałam, że to nie może się tak skończyć. To był dla mnie moment decydujący – wspomina skrzypaczka, która przyznaje, że chciałaby być pedagogiem, podobnie jak jej mama. Podążając w kierunku tego pragnienia, niedawno zaczęła kurs naturalnej nauki gry na skrzypcach metodą Suzuki. - W tej metodzie rozwój techniki skrzypcowej jest tylko jednym z aspektów nauki – sednem jest rozwój osobowości, kształtowanie wrażliwości na piękno i emocje, nauka koncentracji i pokonywania trudności, systematyczności i odpowiedzialności. Celem nauczania tą metodą nie jest wirtuozeria, ale szlachetny charakter dziecka. Potocznie rozumiany talent muzyczny jest w nauce metodą Suzuki nieistotny. Ważna jest wytrwałość w słuchaniu, powtarzaniu i dobre wzorce do naśladowania. Co ważne, w tej metodzie rodzic dziecka też uczy się gry na skrzypcach i to on pełni rolę domowego nauczyciela – kończy.

Tekst: Honorata Jankowiak
Foto: archiwum Monika Sieracka, Katarzyna Lasota

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

GostyniankaGostynianka

0 0

Brawo Moniczka , gratulacje .

12:47, 11.03.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KasiaKasia

0 0

Gratuluję pięknej pasji

13:56, 11.03.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

emerytkaemerytka

0 0

Gratulacje , ależ mamy zdolnych Gostynian , Jest Pani dumą Rodziców. Zyczę spełnienia marzeń.

15:51, 11.03.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

obserwator obserwator

0 0

Losy podobne do Marcina Hermana z Leszna.

09:51, 12.03.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AliceAlice

1 0

Jestem pod wrazeniem,super!

22:50, 22.01.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gostyn24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%