Zamknij
NEWS

Zawsze chodził z głową w chmurach

10:15, 18.02.2017
Skomentuj

W tej rodzinie nikt nie ma wątpliwości, że wszystko zaczęło się od Bernarda Busza. Dziś jego wnuk Janek to już trzecie pokolenie w rodzinie Buszów zarażone modelarską pasją. Niespełna szesnastoletni gostynianin, podobnie zresztą jak dziadek, zawsze chodził z głową w chmurach. I choć z czasem uczeń przerósł mistrza, nie przestał korzystać z jego wiedzy i doświadczenia. Może kiedyś modele zastąpi prawdziwą maszyną, póki co Janek powołany został do kadry narodowej w kategorii modeli makiet zdalnie sterowanych F4C.

 

Modelarska pasja zawładnęła całą rodziną Buszów. Jednak wszyscy są zgodni co do tego, że początek wszystkiemu dał Bernard Busz, wieloletni instruktor modelarstwa lotniczego w Gostyńskim Ośrodku Kultury „Hutnik”, a prywatnie dziadek Janka. - Najpierw był mój ojciec, który pasjonował się tym odkąd pamiętam. Zawsze chodził z głową w chmurach. To on zaraził nas wszystkich – mnie i mojego brata, a gdy na świecie pojawił się Jasiu – również jego. Pierwszy raz zabrał Jasia na zawody modelarskie na lotnisko do Ostrowa, gdy Jasiu miał zaledwie dwa lata. Spędzili tam razem cały dzień, oboje z głowami zadartymi w niebo. Martwiliśmy się z żoną, bo Jasiu był przecież malutki, tymczasem on był w swoim żywiole i mógł godzinami oglądać latające modele. Dzisiaj Jasiu to największa duma dziadka – wyznaje Łukasz Busz, tata Janka. Tymczasem w domu Buszów modele samolotów opanowały wszystkie pomieszczenia. I choć trudno w to uwierzyć, zarażony pasją modelarską jest również kot, który w skupieniu ogląda z domownikami telewizyjne programy o modelarstwie oraz asystuje w czasie prac nad modelami. 
Dużo robią sami
W czasach, gdy Bernard Busz zaczynał swoją przygodę z modelarstwem lotniczym, wszystkiego  uczył się sam i sam od początku do końca robił swoje modele. Dzisiaj jest o wiele łatwiej. Na rynku można kupić modele w częściach, a także wiele gotowych elementów, z których można złożyć  konkretny model, który z kolei kosztować może nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ceny samych silników do modeli to koszt kilku tysięcy złotych. Nieocenionym wsparciem jest również Internet. Mimo to rodzina Buszów preferuje latanie modelami wykonanymi własnoręcznie, a Jasiu chętnie korzysta z nawyków wypracowanych przez swojego dziadka. - Preferujemy latanie niskobudżetowe. Potrafimy zbudować modele choćby z wykorzystaniem podkładu do paneli. Dużo rzeczy robimy sami. Pasjonuje nas wszystko, co lata i dlatego swego czasu zamarzyliśmy o zrobieniu modelu paralotni. Ponieważ dużo eksperymentujemy, próbowaliśmy zrobić go z latawca. Niestety nie wychodziło. Wtedy mama, widząc nasz zapał, kupiła nam profesjonalne skrzydło - mówi Jasiu Busz i wspomina, że pierwsze zawody modelem zdalnie sterowanym zaliczył, mając zaledwie sześć lat. - Co ciekawe, Jasiu zajął wtedy czwarte miejsce, ja byłem szósty, a dziadek ósmy – z uśmiechem opowiada Łukasz Busz. Obecnie Jasiu chętnie lata liczącym już około 25 lat modelem, którym kiedyś latał jego dziadek. - Jest to klasa modelu F4C, w której ocenia się model jako replikę samolotu, a więc musi być możliwie najbardziej wiernym odwzorowaniem oryginału – wyjaśnia Janek. W zeszłym roku w Mistrzostwach Polski Modeli Samolotów Redukcyjno-Latających w Dęblinie właśnie tym modelem Janek wywalczył sobie szóste miejsce. Nie jest to jednak  najstarszy model w kolekcji Buszów. W modelarni wciąż znajdują się modele pochodzące jeszcze z lat osiemdziesiątych, którymi latał Bernard Busz.
Jeden z niewielu
Jasiu Busz nie ukrywa, że marzy o tym, by kiedyś usiąść za sterami prawdziwej maszyny i pilotować. Jego tata wspomina sytuację, gdy syn, mając sześć lat, pierwszy raz leciał samolotem. - Byliśmy akurat na zawodach modeli. Krótki przelot był dla syna tak wielkim przeżyciem, że po locie łzy leciały mu po policzkach i całował mnie po rękach z wdzięczności – wspomina. Póki co młody modelarz nabiera doświadczenia i odnosi sukcesy w modelarstwie. W zeszłym roku jako reprezentant Aeroklubu Leszczyńskiego wziął udział w Otwartych Mistrzostwach Polski FAI Halowych Modeli Akrobacyjnych, które odbyły się w hali BGŻ Arena w Pruszkowie. Piętnastoletni wówczas pilot zajął tam piąte miejsce w klasie F3P-Klub. - Rok wcześniej byliśmy tam z dziadkiem turystycznie, w roli obserwatorów i właśnie wtedy narodził się pomysł, żeby wziąć w nich udział. Mogłem wiele się dowiedzieć od innych modelarzy. Zajęcie piątego miejsca było dla mnie wtedy ogromnym wyróżnieniem – wspomina Jan. Konkurencja, w której startował gostynianin, polegała na trzech kolejkach lotów, w których należało wykonać po dziesięć obowiązkowych figur akrobacji ocenianych przez sześciu sędziów. Dla Janka start w zawodach w Pruszkowie był przede wszystkim nauką, okazją do zdobycia praktyki i kontaktów z bardziej doświadczonymi zawodnikami. Kategoria F3P jest bowiem stosunkowo młodą dyscypliną, a Jan jest jednym z niewielu modelarzy latających w hali w regionie. 
Powołany do kadry narodowej
Każde zawody modelarskie poprzedza ocena statyczna modelu. Jest on wtedy z pewnej odległości oglądany przez sędziów, którzy porównują go ze zdjęciami oryginałów. Następnie model sprawdzany jest w locie. Czy któreś z dotychczasowych zawodów były dla młodego modelarza szczególnie ważne? Z pewnością należały do nich zeszłoroczne mistrzostwa Polski w Dęblinie. To był pierwszy start Janka w mistrzostwach Polski, a do tego zakończony niebagatelnym wyróżnieniem. - Zostałem powołany do kadry narodowej w kategorii modeli makiet zdalnie sterowanych F4C. W tej klasie model musi w 100% pokazywać to, co pierwowzór, a oznacza to, że jeśli na samolocie osiadły gdzieś spaliny, muszą zostać odmalowane również na modelu. Jeśli gdzieś wystaje śruba, musi być również widoczna na modelu, jeśli blacha jest wgnieciona, taka powinna być również na modelu – wyjaśnia Jasiu Busz. W tej klasie powołanych zostało w sumie sześciu modelarzy w Polsce. Z czym wiąże się powołanie do kadry narodowej? Przede wszystkim z udziałem w zawodach. Przed Jankiem w tym roku trzy najważniejsze - w Ostrowie, Pradze i Wiedniu. 
Właśnie dlatego razem z dziadkiem przygotowują model, którym Janek zaprezentuje się podczas zawodów. - Jest to model samolotu, który bardzo do nas pasuje, model PZL S-4 „Kania”, polski samolot szkolny do holowania szybowców, którego ostatni egzemplarz przekazany został do Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Jeśli nam uda się stworzyć jego wierną makietę, będzie to jedyny latający model „Kani”. Muszę powiedzieć, że to model, który dziadek zaczął robić już jakiś czas temu, a teraz będzie okazja, by go dokończyć i zaprezentować podczas tych zawodów – wyjaśnia Janek. Model będzie długości około dwóch metrów. Ponieważ przygotowanie „Kani” wymaga od modelarzy ogromnej dbałości o szczegóły, Janek ocenia, że wykonanie gotowego modelu zajmie im kilka miesięcy. - Mamy nadzieję, że zdążymy do pierwszych zawodów, które odbędą się prawdopodobnie w maju. Postanowiliśmy odpuścić sobie w tym roku udział w mistrzostwach w Pruszkowie, by skoncentrować wszystkie siły na przygotowaniu się do zawodów wynikających z powołania do kadry narodowej – mówi Jasiu, który nie ukrywa, że jego marzeniem jest zdobycie w przyszłości mistrzostwa Polski. Jednak podkreśla, że nic za wszelką cenę, gdyż modelarstwo jest dla niego przede wszystkim przyjemnością i chciałby, żeby tak zostało. - Dla mnie to zabawa. Może będę pierwszy, ale jeśli będę ostatni, też nic się nie stanie. Najważniejsza jest przyjemność, którą z tego czerpię. Niesamowite jest to, że ta pasja łączy różne pokolenia. Nawet dużo starsi ode mnie modelarze, z którymi konkuruję, podczas zawodów dzielą się ze mną swoimi doświadczeniami. Często się zdarza, że na zawodach spotykam się z modelarzami, którzy trzydzieści lat temu latali razem z moim dziadkiem, a teraz ja latam z nimi – kończy Janek.  
Tekst: Honorata Jankowiak
Foto: archiwum rodziny Busz

Modelarska pasja zawładnęła całą rodziną Buszów. Jednak wszyscy są zgodni co do tego, że początek wszystkiemu dał Bernard Busz, wieloletni instruktor modelarstwa lotniczego w Gostyńskim Ośrodku Kultury „Hutnik”, a prywatnie dziadek Janka. - Najpierw był mój ojciec, który pasjonował się tym odkąd pamiętam. Zawsze chodził z głową w chmurach. To on zaraził nas wszystkich – mnie i mojego brata, a gdy na świecie pojawił się Jasiu – również jego. Pierwszy raz zabrał Jasia na zawody modelarskie na lotnisko do Ostrowa, gdy Jasiu miał zaledwie dwa lata. Spędzili tam razem cały dzień, oboje z głowami zadartymi w niebo. Martwiliśmy się z żoną, bo Jasiu był przecież malutki, tymczasem on był w swoim żywiole i mógł godzinami oglądać latające modele. Dzisiaj Jasiu to największa duma dziadka – wyznaje Łukasz Busz, tata Janka. Tymczasem w domu Buszów modele samolotów opanowały wszystkie pomieszczenia. I choć trudno w to uwierzyć, zarażony pasją modelarską jest również kot, który w skupieniu ogląda z domownikami telewizyjne programy o modelarstwie oraz asystuje w czasie prac nad modelami. 

Dużo robią sami
W czasach, gdy Bernard Busz zaczynał swoją przygodę z modelarstwem lotniczym, wszystkiego  uczył się sam i sam od początku do końca robił swoje modele. Dzisiaj jest o wiele łatwiej. Na rynku można kupić modele w częściach, a także wiele gotowych elementów, z których można złożyć  konkretny model, który z kolei kosztować może nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ceny samych silników do modeli to koszt kilku tysięcy złotych. Nieocenionym wsparciem jest również Internet. Mimo to rodzina Buszów preferuje latanie modelami wykonanymi własnoręcznie, a Jasiu chętnie korzysta z nawyków wypracowanych przez swojego dziadka. - Preferujemy latanie niskobudżetowe. Potrafimy zbudować modele choćby z wykorzystaniem podkładu do paneli. Dużo rzeczy robimy sami. Pasjonuje nas wszystko, co lata i dlatego swego czasu zamarzyliśmy o zrobieniu modelu paralotni. Ponieważ dużo eksperymentujemy, próbowaliśmy zrobić go z latawca. Niestety nie wychodziło. Wtedy mama, widząc nasz zapał, kupiła nam profesjonalne skrzydło - mówi Jasiu Busz i wspomina, że pierwsze zawody modelem zdalnie sterowanym zaliczył, mając zaledwie sześć lat. - Co ciekawe, Jasiu zajął wtedy czwarte miejsce, ja byłem szósty, a dziadek ósmy – z uśmiechem opowiada Łukasz Busz. Obecnie Jasiu chętnie lata liczącym już około 25 lat modelem, którym kiedyś latał jego dziadek. - Jest to klasa modelu F4C, w której ocenia się model jako replikę samolotu, a więc musi być możliwie najbardziej wiernym odwzorowaniem oryginału – wyjaśnia Janek. W zeszłym roku w Mistrzostwach Polski Modeli Samolotów Redukcyjno-Latających w Dęblinie właśnie tym modelem Janek wywalczył sobie szóste miejsce. Nie jest to jednak  najstarszy model w kolekcji Buszów. W modelarni wciąż znajdują się modele pochodzące jeszcze z lat osiemdziesiątych, którymi latał Bernard Busz.

Jeden z niewielu
Jasiu Busz nie ukrywa, że marzy o tym, by kiedyś usiąść za sterami prawdziwej maszyny i pilotować. Jego tata wspomina sytuację, gdy syn, mając sześć lat, pierwszy raz leciał samolotem. - Byliśmy akurat na zawodach modeli. Krótki przelot był dla syna tak wielkim przeżyciem, że po locie łzy leciały mu po policzkach i całował mnie po rękach z wdzięczności – wspomina. Póki co młody modelarz nabiera doświadczenia i odnosi sukcesy w modelarstwie. W zeszłym roku jako reprezentant Aeroklubu Leszczyńskiego wziął udział w Otwartych Mistrzostwach Polski FAI Halowych Modeli Akrobacyjnych, które odbyły się w hali BGŻ Arena w Pruszkowie. Piętnastoletni wówczas pilot zajął tam piąte miejsce w klasie F3P-Klub. - Rok wcześniej byliśmy tam z dziadkiem turystycznie, w roli obserwatorów i właśnie wtedy narodził się pomysł, żeby wziąć w nich udział. Mogłem wiele się dowiedzieć od innych modelarzy. Zajęcie piątego miejsca było dla mnie wtedy ogromnym wyróżnieniem – wspomina Jan. Konkurencja, w której startował gostynianin, polegała na trzech kolejkach lotów, w których należało wykonać po dziesięć obowiązkowych figur akrobacji ocenianych przez sześciu sędziów. Dla Janka start w zawodach w Pruszkowie był przede wszystkim nauką, okazją do zdobycia praktyki i kontaktów z bardziej doświadczonymi zawodnikami. Kategoria F3P jest bowiem stosunkowo młodą dyscypliną, a Jan jest jednym z niewielu modelarzy latających w hali w regionie. 

Powołany do kadry narodowej
Każde zawody modelarskie poprzedza ocena statyczna modelu. Jest on wtedy z pewnej odległości oglądany przez sędziów, którzy porównują go ze zdjęciami oryginałów. Następnie model sprawdzany jest w locie. Czy któreś z dotychczasowych zawodów były dla młodego modelarza szczególnie ważne? Z pewnością należały do nich zeszłoroczne mistrzostwa Polski w Dęblinie. To był pierwszy start Janka w mistrzostwach Polski, a do tego zakończony niebagatelnym wyróżnieniem. - Zostałem powołany do kadry narodowej w kategorii modeli makiet zdalnie sterowanych F4C. W tej klasie model musi w 100% pokazywać to, co pierwowzór, a oznacza to, że jeśli na samolocie osiadły gdzieś spaliny, muszą zostać odmalowane również na modelu. Jeśli gdzieś wystaje śruba, musi być również widoczna na modelu, jeśli blacha jest wgnieciona, taka powinna być również na modelu – wyjaśnia Jasiu Busz. W tej klasie powołanych zostało w sumie sześciu modelarzy w Polsce. Z czym wiąże się powołanie do kadry narodowej? Przede wszystkim z udziałem w zawodach. Przed Jankiem w tym roku trzy najważniejsze - w Ostrowie, Pradze i Wiedniu. 

Właśnie dlatego razem z dziadkiem przygotowują model, którym Janek zaprezentuje się podczas zawodów. - Jest to model samolotu, który bardzo do nas pasuje, model PZL S-4 „Kania”, polski samolot szkolny do holowania szybowców, którego ostatni egzemplarz przekazany został do Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Jeśli nam uda się stworzyć jego wierną makietę, będzie to jedyny latający model „Kani”. Muszę powiedzieć, że to model, który dziadek zaczął robić już jakiś czas temu, a teraz będzie okazja, by go dokończyć i zaprezentować podczas tych zawodów – wyjaśnia Janek. Model będzie długości około dwóch metrów. Ponieważ przygotowanie „Kani” wymaga od modelarzy ogromnej dbałości o szczegóły, Janek ocenia, że wykonanie gotowego modelu zajmie im kilka miesięcy. - Mamy nadzieję, że zdążymy do pierwszych zawodów, które odbędą się prawdopodobnie w maju. Postanowiliśmy odpuścić sobie w tym roku udział w mistrzostwach w Pruszkowie, by skoncentrować wszystkie siły na przygotowaniu się do zawodów wynikających z powołania do kadry narodowej – mówi Jasiu, który nie ukrywa, że jego marzeniem jest zdobycie w przyszłości mistrzostwa Polski. Jednak podkreśla, że nic za wszelką cenę, gdyż modelarstwo jest dla niego przede wszystkim przyjemnością i chciałby, żeby tak zostało. - Dla mnie to zabawa. Może będę pierwszy, ale jeśli będę ostatni, też nic się nie stanie. Najważniejsza jest przyjemność, którą z tego czerpię. Niesamowite jest to, że ta pasja łączy różne pokolenia. Nawet dużo starsi ode mnie modelarze, z którymi konkuruję, podczas zawodów dzielą się ze mną swoimi doświadczeniami. Często się zdarza, że na zawodach spotykam się z modelarzami, którzy trzydzieści lat temu latali razem z moim dziadkiem, a teraz ja latam z nimi – kończy Janek.  

Tekst: Honorata Jankowiak
Foto: archiwum rodziny Busz

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(17)

mm

0 0

Brawo Jasiu!

11:03, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ZnajomyZnajomy

0 0

Brawo młody

11:41, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

IrenaIrena

0 0

Trzymam za Ciebie kciuki Jasiu. Takich ludzi z pasją jak Rodzina Buszów zawsze podziwiam.
Gratuluję Panu Bernardowi, bo to Jego zapał udzielił się wnukowi.

12:41, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

rtyrty

0 0

brawo ty

13:48, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kibickibic

0 0

Na ostaniach zawodach modeli halowych szybowców ekipa z hutnika pod okiem pana Bernarda zajęła 2 miejsce drużynowo.a indywidualnie w poszczególnych kategoriach wiekowych chłopaki tez na podium ,także gratulacje

14:40, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

FanFan

0 0

Tak trochę i powodzenia mlody

17:26, 18.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

modelmodel

0 0

Czy to jest napewno spor?
Zawodnicy rywalizuja miedzy soba wiec moze to sport..

07:40, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KorniszonKorniszon

0 0

Kot Kaczyńskiego przy kocie modelarzu to zwykły leszcz :))

11:49, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

gwgw

0 0

korniszon. dobre

13:51, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

gwgw

0 0

model ,dla ciebie sportem jest siedzenie przed kompem i zazdrość ,ze o tobie nikt nie napisał?

14:02, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JaJa

0 0

DO GW DLA MNIE SIEDZENIE PRZED KOMPEM TO NIE SPORT ALE PUSZCZANIE MODELI TEZ MA NIEWIELE WSPOLNEGO ZE SPORTEM NIESTETY

20:23, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TwisterTwister

0 0

Do ja. Tam gdzie jest rywalizacja i samodoskonalenie tam jest sport. Tutaj wprawdzie nie ma potrzeba dobrej kondycji fizycznej ale refleks i szybkość podejmowanych decyzji musi być na najwyższym poziomie. I jeszcze jedno. Modele zdalnie sterowane to nie latawce więc się ich nie puszcza. Zresztą najlepiej przyjść zobaczyć na własne oczy.

21:22, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KaratekaKarateka

0 0

Pozdrowienia dla pana Bernarda.

21:23, 19.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

BłaszczakBłaszczak

0 0

Do Korniszon. Słuchaj cwaniaczku, za tego kota znajdę na Ciebie paragraf.

07:23, 20.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JaJa

0 0

DO TWISTER. CZYLI SIEDZENIE PRZED KOMPUTEREM TO TEZ SPORT, RYWALIZACJA JEST I SAMODOSKONALENIE TEŻ! I NAWET TAK SIEDZAC MOZNA SOBIE PUSCIC "LATAWCA"

07:25, 20.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TwisterTwister

0 0

Do Ja. Modelarstwo jest jednym z wielu sportów lotniczych zatwierdzonych i nadzorowanych przez FAI (Fédération Aéronautique Internationale). A gdzie jest zakwalifikowane twoje siedzenie przed kompem?:))

10:57, 20.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

gwgw

0 0

Ja to kolo z kompleksami szkoda z nim polemizować.

14:24, 21.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%