Zamknij

Nigdy im tego nie zapomni...

12:58, 06.11.2016
Skomentuj

Najpierw był dźwięk tłuczonego szkła, potem przeraźliwy krzyk: Maryś, ocknij się! Jesteś za młody, żeby umrzeć! Leżący pomiędzy grobami mężczyzna nie dawał jednak oznak życia. Jego serce przestało bić. Wtedy z pomocą ruszyli ludzie. Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie pana Mariana. Reanimacja trwała ponad pół godziny. Mężczyzna przeżył dzięki odwadze i determinacji przypadkowych osób, które podobnie jak on odwiedzały cmentarz 1 listopada 2016 r. Teraz ze łzami w oczach dziękuje wszystkim, którzy uratowali mu życie.

Był 1 listopada - dzień Wszystkich Świętych. Kilka minut po godz. 9:00 na cmentarzu w Borku Wlkp. panował już spory ruch. Wiele osób zmierzało na groby bliskich, by złożyć kwiaty i zapalić znicze najbliższym. Nikt nie spodziewał się, że na cmentarzu zdarzy się coś takiego. A jednak...

Co by było, gdyby...
Nie wiadomo, jak zakończyłaby się historia pana Mariana Gruchalskiego (60 l.) z Karolewa, gdyby nie kilka osób, które nie czują się bohaterami. - Znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Te skromne słowa padały po kilka razy z ust Pawła Kulińskiego z Borku Wlkp., Szymona Staszewskiego ze Śremu, Mirosławy Dopierały z Lubonia, dzielnicowego Posterunku Policji w Borku Wlkp. Łukasza Stężyckiego i Romana Pawlaka z Borku Wlkp., którzy bez chwili wahania rozpoczęli reanimację pana Mariana, kiedy ten upadł, stracił przytomność i nie oddychał.

Zaczęło się od podania ręki
Pierwszą osobą, która zauważyła, że dzieje się coś złego, była Mirosława Dopierała, pielęgniarka z Lubonia. - Wraz z moim ojcem odchodziliśmy już od grobu. Wtedy podszedł pan Marian i położył wiązankę na grobie swoich rodziców. Wymieniliśmy pozdrowienia. Pan Marian dobrze zna się z moim ojcem, podszedł i podał mu rękę. W pewnym momencie zaczął się osuwać - relacjonuje dramatyczne chwile pani Mirosława. Mężczyzna upadł na ziemię między grobami. Całe szczęście nie uderzył głową w granitowe nagrobki. - Rzuciłam, co miałam w rękach i podbiegłam. Miał otwarte oczy, ale nie oddychał, robił się siny. Nie reagował na żadne słowa - opowiada pani Mirosława. - Wtedy zaczęłam reanimację - dodaje. 

W tym czasie Szymon Staszewski, który stał kilka metrów dalej, zadzwonił już pod numer alarmowy 112. - Przedstawiłem dyspozytorce, jak wygląda sytuacja. Dopytywała o szczegóły. Ale czas biegł nieubłaganie. Spojrzałem na tego pana i stwierdziłem, że nie ma czasu, żeby odpowiadać. Uznałem, że trzeba tego człowieka ratować i przekazałem telefon żonie - opowiada pan Szymon. Instynktownie skoczył między pomniki i zmienił tracącą siły panią Mirkę. - Już po kilku uciśnięciach wiedziałem, że dzieje się coś niedobrego. Ten człowiek dziwnie charczał, miał lekko otwarte oczy. Czułem, że mimo tej reanimacji coś jest nie tak. Wtedy zacząłem mocniej uciskać klatkę piersiową. Pani Mirka wdmuchnęła mu powietrze i dalej wykonywałem masaż serca - kontynuuje pan Szymon. - Potem wbiegli ratownicy... Straciłem rachubę czasu, ale od telefonu do przyjazdu karetki minęło kilka minut - dodaje.

Ratownicy bardzo sprawnie wkroczyli do akcji, podłączając nieprzytomnego do specjalistycznej aparatury i podając mu leki. Przejęli też działania reanimacyjne. W uciskaniu klatki piersiowej pomagali im na zmianę Łukasz Stężycki - dzielnicowy Posterunku Policji w Borku Wlkp. oraz strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej w Borku Wlkp. - Paweł Kuliński i Roman Pawlak. - Nikt z nas w pojedynkę nie dałby rady. Masaż serca wymagał ogromnego wysiłku - podkreśla pan Szymon.

Nie odpuszczali ani przez chwilę
Akcja reanimacyjna trwała ponad pół godziny. W tym czasie ratownicy aż sześciokrotnie pobudzali nieprzytomnego defibrylatorem, podawali specjalistyczne leki. - Ich walka była przeogromna. Nie odpuszczali ani przez chwilę. Wielki szacunek dla tych ratowników firmy Falck Medycyna - podkreślają zgodnie nasi rozmówcy, którzy ramię w ramię wraz z ratownikami walczyli o życie pana Mariana. Choć nie brakowało też chwil zwątpienia. - EKG cały czas się zmieniało. Patrzyliśmy na siebie. Pewnie wszyscy gdzieś przez chwilę w duchu pomyśleliśmy, że chyba go nie odratujemy... Tracimy go - mówi Paweł Kuliński. - W końcu serce zaskoczyło. To był prawdziwy cud - dodaje.

Akcja godna najwyższej pochwały
Ratownicy medyczni firmy Falck Medycyna nie mają wątpliwości, że szybka i sprawna akcja ludzi uratowała życie człowiekowi, który doznał zawału serca. - W sytuacji zatrzymania krążenia w miejscu publicznym kluczową rolę odgrywają świadkowie zdarzenia, którzy szybko udzielając pierwszej pomocy, zwiększają szanse na uratowanie człowieka, wykonując masaż serca i sztuczne oddychanie - mówi Andrzej Sobecki, ratownik medyczny Falck Medycyna. - Każda sekunda jest na wagę życia. Tak było w tym przypadku - dodaje. Jak podkreślali ratownicy, bardzo rzadko udaje się uratować ludzi, którzy doznają tak rozległych zawałów. - Aparatura, w jaką jesteśmy wyposażeni, jest bardzo ważna, ale tutaj jest ogromna zasługa tych osób, które nie przeszły obojętnie - dodaje ratownik Falck Medycyna.

Tymczasem nasi rozmówcy bohaterami się nie czują. - Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Bez problemu zrobiłbym to jeszcze raz, bez względu na to kto by to był - mówi Szymon Staszewski. - Oczywiście gdzieś cały czas żyjemy tym, co się stało, ale jednocześnie jest ogromna radość, że udało się pana Mariana uratować - podkreśla Mirosława Dopierała. - Bez względu na wszystko nie bójmy się ratować! - dodaje Paweł Kuliński.

Nie pierwszy raz uciekł śmierci z rąk
W sobotę 5 listopada odwiedziliśmy pana Mariana Gruchalskiego na oddziale wewnętrznym gostyńskiego szpitala. Jak zapewniał, czuje się bardzo dobrze. Był uśmiechnięty i zadowolony. Z ogromnym wzruszeniem w głosie mówił, że po raz kolejny zaczyna "drugie życie". - Mam 60 lat, ale miałem już jeden zawał serca, udar mózgu, tętniaka. Za każdym razem, kiedy zachorowałem, byli obok mnie ludzie, którzy mi pomogli - opowiada pan Marian. - We wtorek po raz kolejny widziałem ten drugi świat, ale najwyraźniej to jeszcze nie był mój czas - dodaje.

Z tego, co wydarzyło się na boreckim cmentarzu, pan Marian niewiele pamięta. - Nie czułem żadnego bólu, zimna... Obudziłem się w szpitalu - wspomina i dodaje, że przede wszystkim chciałby osobiście podziękować wszystkim, którzy uratowali mu życie – zarówno ratownikom, jak i osobom, które pomagały w reanimacji. - Jestem im ogromnie wdzięczny. Wszystkim - mówi ze łzami w oczach. - Każdemu z osobna chcę uścisnąć dłoń i podziękować. Gdyby nie oni, nie rozmawialibyśmy w tej chwili - dodaje. Pan Marian jeszcze przez kilka dni będzie przebywał w szpitalu. W najbliższym czasie przejdzie też zabieg wszczepienia kardiowertera - rodzaju rozrusznika serca.

MiS

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(16)

JózefJózef

0 0

Panie Marianie dużo zdrowia życzę. A dla osób, którzy panu pomogli OGROMNY SZACUN. Dzięki.

17:04, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AlaAla

0 0

Panie Marianie życzymy dużo dużo zdrówka

18:11, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AA

0 0

Panie Marianie...życzymy dużo dużo zdrowia :-)

18:30, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kfffiatekkfffiatek

0 0

Co tu dużo pisać - Józef napisał wszystko !!! zdrowia dla p. Mariana i gratulacje dla BOHATEROW !!!

18:32, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KazikKazik

0 0

Wiadomo strażacy z OSP Borek Wielkopolski

20:08, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

olkaolka

0 0

Szacun dla tych ludzi!!!!

21:19, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

wzruszonawzruszona

0 0

:)niesamowite,aż łezka w oku się kręci

21:46, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kibickibic

0 0

kolan brawo ty

23:25, 06.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MRMR

0 0

Panie Marianie dużo zdrówka życzę panu wraz z moją rodzinką.Jest pan wspaniałym człowiekiem .Wszystkim osobom które panu pomogły wielki szacunek i podziękowanie .Życzę z całego serca tym osobom,aby dobro którym się wykazali wróciło do nich z podwójnie.I wierzę,że tak będzie.
M

08:32, 07.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OnOn

0 0

Pan Marian to bardzo dobry człowiek, wielu ludziom pomagał i pomaga a odwzajemnienie pomocy wraca ze zdwojoną siłą. Wielkie gratulacje za pomoc Panu Marianowi.
Maryś - zdrowia życzę

09:12, 07.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

miczmicz

0 0

Ratownikom wielkie ukłony! Dlatego uważam, że zamiast 2 godzin religii w szkole powinno się wprowadzić obowiązkowe szkolenia w zakresie pierwszej pomocy przedmedycznej. Pamiętajcie! Najpierw pomoc fizyczna, a dopiero później duchowa, nigdy odwrotnie.

11:25, 07.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OsobaOsoba

0 0

Panie Marianie dużo zdrowia ,a ludziom którzy ratowali życie drugiemu człowiekowi ukłony i oby więcej takich cudownych ludzi. Bo dużo było ludzi tylko gapiących się z boku. Pozdrawiam .

12:34, 07.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

patrykpatryk

0 0

Naciagane sensacje...

15:24, 12.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AzjaAzja

0 0

Ten artykuł już był 2 tyg temu powtarza się

20:26, 12.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JacekJacek

0 0

Oby było więcej takich ludzi chętnych do pomocy, a nie tylko do gapienia się. Panu Marianowi zdrowia życzę

20:43, 12.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

metalicametalica

0 0

do azja.Przeczytałeś tytuł i dwa zdania ale widać takim jak ty wystarczy żeby właczać się do dyskusji. Barany rządzą :)

08:00, 13.11.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gostyn24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%