Zamknij
NEWS

Pasja sposobem na życie.

12:37, 16.10.2011
Skomentuj

Ona zawładnęła jego życiem, teraz on stara się nią zawładnąć. Moda. U jednych wywołuje ciekawość i wielkie emocje, innych specjalnie nie interesuje, momentami drażni. Dla niektórych jednak jest całym światem, pasją, namiętnością. Tym też bez wątpienia jest dla barwnego gostynianina, obok którego nie da się przejść obojętnie, stylisty wzbudzającego coraz większe emocje i już zaczynającego jeśli nie dyktować to na pewno interpretować najnowsze trendy dla szerokiego spektrum odbiorców- mowa o Grzegorzu Koniecznym, który dziś opowie o swojej miłości do mody, sukcesach, drodze, którą przebył, trudnościach, jakie będzie musiał pokonać, wpadkach stylistycznych, polskich projektantach i marzeniach.

Pamiętasz narodziny Twojej modowej pasji? Grzegorz Konieczny: W czasie masowej migracji wyjechałem do Anglii i zobaczyłem Londyn, jeden z modowych pępków świata, który nie był nim tylko podczas tygodnia mody. Codziennie na ulicach widziałem brak ram, ograniczeń, sztywnych konwenansów co do ubioru. Miałem wrażenie, że można by wyjść w pidżamie i nikogo tym szczególnie nie zdziwić. Taka postawa anglików pobudziła mnie do eksperymentowania, przełamywania jakiś barier w ubiorze, które wcześniej miałem jakby zakodowane. Rozmawiałem z różnymi stylistami czy projektantami, którzy teraz już są na wyższym szczeblu swojej kariery niż ja i większość z nich zaczynała tak samo tzn.. w krótkim okresie czasu przechodzili metamorfozę i ich zainteresowania kręciły się już głównie wokół mody. Można powiedzieć, że ojcami Twojej fascynacji są Anglicy. G.K: Tak, zdecydowanie. Kiedy tam wyjechałem to w krótkim okresie czasu z szarej myszy przeobraziłem się w motyla, który nie boi się barw czy krojów i poczułem, że ta cała zabawa ubraniami coraz bardziej mnie wciąga i że tym właśnie chciałbym się w życiu zajmować, a nie na przykład politologią, którą studiowałem. Wraz ze zmianą garderoby zmieniłeś również kierunek studiów? G.K: : Przemeblowałem trochę moje życie, nie widziałem sensu w studiowaniu politologii, która nie dawała mi już tyle satysfakcji co kiedyś. Planujesz w takim razie naukę w jakiejś szkole dla projektantów czy stylistów? G.K: Z jednej strony cieszę się, że nie skończyłam żadnej modowej szkoły, bo nie jestem ograniczony szablonowym myśleniem ale z drugiej strony chciałbym. Muszę jednak przyznać, że nie ma w Polsce jakiejś rewelacyjnej. Najlepsze takie szkoły są za granicą np. Saint Martin School of Fashion, ale nauka tam wiążę się już z kolosalnymi kosztami. Niestety w Polsce nikt nie chce inwestować w modę, poprzez na przykład fundowanie stypendiów. Pewnie dlatego też na palcach jednej ręki mogę wyliczyć polskich projektantów, którzy są znani i osiągnęli sukces w tym fachu ale niestety nie zmieniają się od 10 lat. Sądzisz, że Polska odrzuca modę w pewien sposób, marginalizuje ją? G.K: W Polsce wolimy inwestować np. w piłkę nożną, w której umówmy się, nie osiągamy większych sukcesów już od lat, a jakoś boimy się zaryzykować i zainwestować w inne dziedziny. To właśnie też powoduje taką sytuację, że całe młode zaplecze w dziedzinie stylizacji bądź projektowania działa w na drobną skalę, i nie ma nawet okazji zaprezentować się na znaczących konkursach. Co prawda odbywają się jakieś Fashion Week, Złota Nitka w Łodzi ale to trwa od wieków i najczęściej forsuje się na zwycięzców już z góry ustalonych ludzi, którzy raczej zamiast talentu mają odpowiednie koneksje. Poza tym sami projektanci czy znawcy mody wypowiadają się, że poziom na tych konkursach pozostawia wiele do życzenia, bo młodzi projektanci, ciekawie czy nawet ekscentrycznie ubrani, pokazują swoje kolekcje, które są szare, bezbarwne i niczym nie wyróżniające się. Czyli na co dzień młodzi projektanci manifestują swoją odrębność , a gdy przychodzi do konkursu wolą zamknąć kolekcję w jakiś bezpiecznych, sprawdzonych ramach? G.K: Mamy coś takiego w mentalności, że lubimy bezpieczeństwo w modzie, wystarczy spojrzeć na ulice, gdzie ciągle widzimy beże, brązy, granaty, boimy się kolorów, nowoczesnych połączeń, bo nie jesteśmy pewni czy całość ubioru będzie do siebie pasowała, a w modzie chodzi o to, żeby się nią bawić, a nie żeby się jej bać! Jak potoczyły się Twoje losy, kiedy już nauczyłeś się bawić modą? G.K: Wróciłem z Anglii, zacząłem pracę w sklepie odzieżowym i tam nagle ukazały się moje zdolności dekoratorskie, o których nie miałem pojęcia, rozwijałem je i dzisiaj pracuję jako dekorator sieci sklepów Tatuum. Tworzę wizerunek ich sklepów od zera. Dużo ludzi myśli, że bycie dekoratorem to takie ?nic?, że tylko przebieram manekiny, a nie wiedzą, że układ rzeczy, kolorów i zagospodarowanie przestrzeni, decyduje o sprzedaży danego produktu. Ta praca pozwoliła mi zrobić krok dalej. Zacząłem pracować dodatkowo w kultowym sklepie Roberta Serka ? RS 4, gdzie można znaleźć niszowe marki i pojedyncze rzeczy znanych projektantów. Jednak nie jest to jedynie sklep, ale także miejsce w pewnym sensie artystyczne. Organizujemy tam wystawy, eventy, naprawdę robimy wiele fajnych przedsięwzięć. Tam też zaistniałem i dzięki temu zostałem stylistą cyklu pokazów organizacji Fashion In Charge, gdzie razem z innymi stylistami, wybieramy rzeczy z popularnych sieciówek i pokazujemy jak można je ciekawie zestawić. Opowiedz coś więcej o Fashion In Charge. Jest to sam cykl pokazów czy dodatkowo konkurs na najlepszego stylistę? G.K: Nie, jest to tylko cykl pokazów ale branie udziału w nich daje mnóstwo satysfakcji. Kiedy zmęczony po dwunastu godzinach intensywnych przygotowań widzę co udało nam się osiągnąć i jakie uzyskaliśmy efekty to jestem naprawdę dumny. Oczywiście są niedociągnięcia, ale mimo wszystko te pokazy przyciągają coraz więcej osób, ostatnio było ponad pięćet i już nie mieściliśmy się w wynajętym lokalu. W marcu odbędzie się kolejny kosmiczno- wiosenny, gdzie pokażę ok.8 moich autorskich stylizacji, pełnych lejących materiałów i futurystycznych kształtów, bo właśnie to siedzi mi teraz w głowie. To będzie Twoja pierwsza kolekcja? G.K: Miałem już demo kolekcję, która składała się z 4 kostiumów, ale były to głównie przeróbki ubrań na zasadzie coś odpruć, coś doszyć, zmienić trochę krój, stąd jej nazwa Copy/Paste- Kopiuj/Wklej. Zwrócono na nią uwagę i opisano w gazecie DJ Magazine dosyć konkretnie. Nigdy nie pokazałem jej na wybiegu ale miała bardzo ciekawą, profesjonalną sesję zdjęciową. Żałuję, że mam tak mało czasu, żeby skupić się w całości na projektowaniu. Praca przy Fashion In Charge i jako dekorator pochłaniają mi wiele energii ale staram się tego nie zaniedbywać. Podczas ostatniego pokazu zaprezentowałem moje autorskie nakrycia głowy, inspirowane kwiatami, wyścigami konnymi w Ascot. Chciałem stworzyć takie bogate, piękne nakrycia głowy, z blichtrem, piórami, pełnym przepychem i myślę, że mi się udało. Zaprezentowałeś swoje umiejętności na pokazach Fashion In Charge. Właśnie tam dojrzały Cię osoby z telewizji regionalnej TVP Poznań? G.K: Tak, pierwszy mój występ w telewizji regionalnej odbył się , kiedy organizatorki pokazów Fashion In Charge, reklamowały całe przedsięwzięcie. Podczas gdy one opowiadały o tej akcji, ja wraz z innymi robiłem stylizacje i później o nich opowiadałem. Natomiast następny występ był już jakby poza pokazem, zadzwonili bezpośrednio do mnie i do innej stylistki i w studio przygotowywaliśmy program sylwestrowy. Pokazywaliśmy jak się ubrać na zabawę sylwestrową tak ?za pięć dwunasta?, jakich trików i sztuczek użyć. Mam nadzieję, że ta współpraca się rozwinie, bo bardzo chciałbym pracować jako stylista telewizyjny, niekoniecznie na wizji ale jako taki, który chociażby ubiera prowadzących programów. Jesteś bardziej stylistą, projektantem czy dekoratorem? G.K:Chyba wszystkim po trochu. Teraz mam taki okres gdzie jestem skupiony na stylizacji ale koniec lutego i marzec będzie czasem na projektowanie, bo bardzo chcę zaprezentować kosmiczno-wiosenną kolekcję. Dekorator to raczej praca, która pozwala mi się utrzymać, ale przyszłość wiążę z projektowaniem i przede wszystkim stylizacją, która zaczyna mi przynosić coraz większe dochody. Można powiedzieć, że jesteś świadkiem powstawania nowego zawodu, który staje się coraz bardziej powszechny. G.K: Tak, ?boom? popularności tego zawodu dopiero nadejdzie, już widać, że coraz więcej ludzi interesuje się swoim strojem, ale nie ma pewności co do sowich umiejętności w tym zakresie i szuka podpowiedzi u takich osób jak ja. Przestają bać się narzuconych ram i krytyki otoczenia. A Ty? Nie boisz się krytyki? G.K: Krytyka jest dobra. Jednak jestem zdania ze jak ktoś wypowiada się na temat projektowania czy stylizacji nie może powiedzieć ?nie podoba mi się i koniec?, musi to uzasadnić konkretnymi argumentami. Nienawidzę sytuacji kiedy ktoś stoi załóżmy w dresie, patrzy na mnie i na głos komentuje ?jak on się ubrał??. Mimo, że nie wie na przykład o tym, że kolor dresu, który nosi w 1996 roku Calvin Klein wypuścił w kolekcji i stamtąd trafił na bazary i dlatego on też jest jakimś czynnikiem mody. Jeśli nie mamy wiedzy na temat projektowania, czy stylizacji to lepiej się nie wypowiadać. Poza tym uważam, że nie popełniłem żadnej modowej wpadki i nigdy tego nie zrobię. Pomijając oczywiście ten czas kiedy nie interesowałem się modą tak bardzo. Kto Cię inspiruje? Kto jest według Ciebie najlepszym projektantem? G.K: Mam swoją czwórkę ulubieńców to jest Alexander McQueen, Karl Lagerfeld, Jean Charles de Castelbajac i Vivienne Westwood. Ostatnia kolekcja McQueena jest kosmiczna, cudowna, futurystyczna, są buty kraby, prześliczne sukienki, jakby nie z tego wieku. Lagerfeld też zrobił piękną sielankową kolekcję, w której króluje romantyzm, rozmarzenie, delikatność, zwiewność, przy zachowaniu elementów typowych dla Chanel. Jak powstają pomysły na nowe kolekcje? G.K: Chyba każdy projektant ma taki specjalny zeszyt- sketch book, gdzie zapisuje wszystko co w danym momencie go zainteresuje. Kolekcja dojrzewa przez jakiś czas w głowie, więc ja wklejam tam wycinki z gazet, rysuje, zapisuje pomysły. Co uważasz za największą modową wpadkę Polaków? G.K: Wykorzystywanie polarów do noszenia na co dzień. Dajmy już spokój tym polarom i nie wychodźmy w nich na ulice. Ciągle staramy się ubierać wygodnie, mimo ,że wygodnie czasami znaczy fatalnie. Może porzucamy wysmakowane ubiory na rzecz funkcjonalności? G.K: Tak, ale przecież można się ubrać supermodnie i wygodnie. Dziewczyna może założyć legginsy, do tego bluzkę o ciekawym kroju i już wygląda dobrze. Co więc powinno się znaleźć w naszych szafach? G.K: Kobieta powinna mieć małą czarną- fenomen modowy, w zależności od dodatków można zmieniać jej charakter - każdy stylista tak powie. Ponadto dobrze skrojone i dopasowane dżinsy, które mogą służyć jako baza do wielu stylizacji. Mężczyzna powinien mieć ładną białą koszulę i dobrze dopasowaną taliowaną marynarkę. Klasyka teraz wraca bardzo mocno do mody powinniśmy się wzorować latami dwudziestymi XIXw. Jaki jest Twój styl? G.K: Mój styl zmienia się średnio co dwa miesiące. Przechodziłem od szarej myszy, fascynacji hip hopem, przez grunge- rozciągnięte koszulki, wytarte dżinsy, rave czyli neonowe kolory, po futurę inspirowaną Lady Gagą. Teraz chcę być dandysem w dopasowanej marynarce, z muszką itd. Największe marzenie? G.K: Na ten czas to duża autorska kolekcja old couture -40 kostiumów, pokazanych w pięknym pałacu, bardzo bogata, wiktoriańska, bo nie lubię prostych kształtów i minimalizmu w modzie. Szkoda, że old couture gdzieś tam zanika, chciałbym go reaktywować.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%