Zamknij

Mimo niepełnosprawności od dziecka walczyła o normalne życie i nigdy nie prosiła o pomoc. Teraz nie ma innego wyjścia...

17:56, 01.11.2018 Honorata Jankowiak Aktualizacja: 18:51, 01.11.2018
Skomentuj

Urodziła się z karłowatością przysadkową. Jako dziecko wypłakała wiele łez, ale dzielnie stawiała czoła niepełnosprawności, udowadniając, że mały człowiek może robić wielkie rzeczy. Od dłuższego czasu zmuszona jest poruszać się na wózku inwalidzkim. Choroba postępuje, a ona marzy, by chodzić i odzyskać samodzielność. Szansą dla niej jest operacja kręgosłupa w prywatnej klinice. Choć nigdy tego nie robiła, pochodząca z Goli Aneta Gronowicz zdecydowała się poprosić o pomoc.

Karłowatość przysadkowa to choroba endokrynologiczna związana ze zmniejszonym wydzielaniem lub brakiem hormonu wzrostu. Właśnie z taką chorobą przyszła na świat mająca 120 cm wzrostu Aneta Gronowicz. Mimo niepełnosprawności od dziecka walczyła o normalne życie i nigdy nie prosiła o pomoc. Teraz nie ma innego wyjścia...

Żyć jak zdrowy człowiek

Nie miała łatwego dzieciństwa. - Po nocach płakałam i pytałam, dlaczego to ja jestem taka mała? Pamiętam sytuacje i ludzi, którzy idąc ulicami wytykali mnie palcami, komentując „patrz karzełek idzie, gdzie ten liliput się tu pałęta” itp. Starałam się tym nie przejmować. Nie mówiłam nic mamie, żeby nie robić jej przykrości, ale wieczorem wypłakiwałam się w poduszkę - wspomina. Jednak pomimo choroby walczyła o to, by żyć jak zdrowy człowiek. Ukończyła najpierw szkołę podstawową, a następnie liceum ekonomiczne we Wrocławiu. Niepełnosprawność nie przeszkodziła też w podjęciu pracy zawodowej. Wszystko po to, by pokazać całemu światu, że choroba nie odebrała jej normalnego życia. - Zawsze byłam wesoła. Chciałam się bawić i korzystać z życia. Wszędzie było mnie pełno, ale mimo to czegoś mi brakowało, dlatego postanowiłam pokazać wszystkim, iż choć jestem mała, będę wielka – opowiada Aneta. W ten sposób rozpoczęła się jej przygoda z wyczynowym podnoszeniem ciężarów. Niestety, słaby kręgosłup zaczął się buntować, w efekcie czego coraz słabsze nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. - Zadawałam sobie pytanie, co się stało? Dlaczego przestaję chodzić? Lekarze tłumaczyli mi potem, że podnoszenie ciężarów w jakimś stopniu przyczyniło się do moich zdrowotnych problemów. Mimo to walczyłam, nie poddawałam się, robiłam wszystko co mogłam. Chodziłam od lekarza do lekarza. Badania, rezonanse magnetyczne, leki, szybka rehabilitacja, turnusy rehabilitacyjne i tak na okrągło – mówi. W 2006 roku Aneta poznała swojego obecnego męża Pawła. - Poznaliśmy się przez mojego szwagra. Na początku byłam bardzo nieufna. Przez swoją inność bałam się i byłam ostrożna. Mój mąż musiał się długo starać. Choć wiedział, że jestem chora i mam problemy z kręgosłupem i chodzeniem, choć miał świadomość, że może być coraz gorzej, powiedział, że mu to nie przeszkadza, że będzie mi we wszystkim pomagał i kochał taką, jaka jestem. Rok później wzięliśmy ślub. Byliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem. Podziwiam go, że ze mną wytrzymuje. To nie jest łatwe, bo ostatnio psychicznie jest mi coraz trudniej. Mąż robi wszystko – przygotowuje obiad, zajmuje się ogrzewaniem, pomaga mi przy wszystkich czynnościach, takich jak mycie się, wycieranie czy ubieranie – mówi.

Liczy się czas

W listopadzie 2014 roku Aneta przeszła operację kręgosłupa L-S na pięciu poziomach. - To było straszne. Po operacji długa rehabilitacja i nauka chodzenia. Cieszyłam się, że będzie dobrze, tylko musi upłynąć trochę czasu. Mimo że środki na rehabilitacje pochłaniały dużą część naszego domowego budżetu, walczyliśmy. Wróciłam do pracy, chociaż było ciężko i musiałam sobie pomóc, podpierając się kijkami – kontynuuje. Tymczasem mijają lata, a choroba Anety postępuje i jest coraz gorzej. Podstawowe czynności sprawiają jej ogromny problem. - Przystosowaliśmy mieszkanie do moich potrzeb, ale nie mogę funkcjonować bez pomocy drugiej osoby. Jeśli chcemy gdzieś pojechać to korzystamy z wózka, bo inaczej byłoby to niemożliwe, ale ja nie chcę i nie mogę pozwolić na to, by funkcjonować tylko na wózku. Obecnie jestem w stanie tylko siedzieć. Mam duży niedowład lewej nogi, także ciężko mi nią ruszać. Chciałam nawet w związku z tym zrezygnować z pracy, ale nie pozwolono mi na to – mówi. I nie ukrywa, że psychicznie coraz gorzej sobie z tym radzi. Wciąż jednak nie poddaje się i chce wykorzystać każdą szansę. - Czasem mam już dość. Jestem zrezygnowana i mówię, że to już koniec! Ale chcę chodzić i być samodzielna. Jeśli istnieje choć iskierka nadziei na lepsze jutro, chcę o to zawalczyć – dodaje. Szansą na powrót do samodzielności i chodzenia jest operacja. Nie mogąc czekać na operację refundowaną przez NFZ, Aneta zdecydowała się szukać pomocy na własną rękę. - Ważny jest czas, dlatego szukamy pomocy prywatnie. Czekam na operację w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy, ale to już prawie rok, a ja wciąż czekam, mimo że na skierowaniu napisane mam „pilne”. Nie mam nawet wyznaczonego terminu, choć wielokrotnie monitowałam w tej sprawie. Tymczasem jest coraz gorzej, a ja jestem coraz słabsza – mówi. Pierwsza operacja, którą Aneta może przejść w prywatnej klinice w Poznaniu, a która obejmie odcinek lędźwiowy kręgosłupa, kosztować będzie około 21 000 zł. To kwota, która przekracza możliwości finansowe Anety i jej męża. Dlatego zdecydowali się poprosić o wsparcie za pośrednictwem platformy siepomaga. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w przyszłości Anetę czekać będą kolejne operacje - odcinka szyjnego, a następnie piersiowego. Choć pełna obaw o powodzenie operacji, Aneta musi spróbować. Nie ma wygórowanych marzeń. Chciałaby tylko odzyskać samodzielność. - Nigdy nie prosiłam o pomoc. Zawsze wszystko chciałam robić sama. Pomóżcie mi cieszyć się życiem i być samodzielną. Chcę wykorzystać szansę i żyć normalnie – apeluje.

Pomóżmy! Środki na operację Anety Gronowicz wpłacać można za pośrednictwem platformy www.siepomaga.pl

Zapraszamy również do śledzenia strony „Jestem z Gostynia” na Facebooku.

(Honorata Jankowiak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

AabbAabb

13 0

Aneta to naprawdę pozytywna osobą. Pamiętam ją jeszcze z czasów szkolnych. Zawsze uśmiechnięta i pełna życia. Mała ale wielki człowiek. Podziwiam ją. Trzymaj się kobietko. Powodzenia. 00:53, 02.11.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

aliali

9 0

Trzymamy mocno kciuki by wszystko się udało. Pozdrawiamy, pomagamy i zachęcamy WSZYSTKICH do pomocy :) bo warto :) 13:57, 02.11.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

GmGm

3 1

Powodzenia ???? 10:01, 04.11.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

HenkaHenka

0 0

Nagłośnijcie proszę też sprawę Julki. Wspólnymi silami uzbieramy kwotę:) http://zlotowiankahelp.pl/cel/wyrok-rozlozony-czasie/?fbclid=IwAR1ufyFWlh4i8yOl3pqCK3QdnAFoxL0JFO4eb_8VX2-FQgvTgDmUihos9fQ 12:35, 06.11.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

PawełPaweł

0 0

Pamiętam Panią Anete z nad jeziora w żelaznie bardzo sympatyczna osoba jeszcze opiekowała dziećmi .Pani Aneto niema ludzi doskonałych jest Pani silną kobietą i da pani radę jeszcze przyjedzie pani nad jeziorko Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia 08:54, 12.11.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%