Zamknij

To nie był zwykły spektakl. Przedmioty ożyły dzięki aktorom

16:26, 07.10.2017 MiS
Skomentuj

- To jest bardzo ważne dla mnie doświadczenie, jedno z największych doświadczeń teatralnych - tak o spektaklu "Huljet, Huljet" mówiła reżyser Dagmara Żabska. Tę poetycką opowieść o życiu w krakowskim getcie, inspirowaną zdjęciami i pamiętnikami z getta mieli okazję obejrzeć gostynianie.

"Huljet, Huljet" nie był tradycyjnym spektaklem jaki wystawiano na scenie gostyńskiego "Hutnika". Była to instalacja teatralna realizowana w formie teatru cieni. Scen było kilka... - Każdą opowieść prezentujemy na innej "scenie": w starych walizkach, pudełeczkach po lekarstwach, dziecięcym łóżeczku, stole. Dlaczego? W czasie wojny w krakowskim getcie codziennym widokiem były sterty mebli, przedmiotów wyrzucanych oknami, najwięcej na placu Zgody. Oglądając zdjęcia z takimi scenami, uderzyła nas ta ilość przedmiotów, które zostały, a ludzi zabrakło... Postanowiliśmy je wykorzystać w naszej instalacji teatralnej, przemawiać przez te przedmioty - tłumaczyła Dagmara Żabska, reżyser "Hulejt, Huljet".

Głównym punktem wyjścia pracy nad spektaklem były wspomniane zdjęcia. - Cała ta przygoda zaczęła się, kiedy muzeum Oskara Schindlera zaprosiło nas do współpracy przy tworzeniu happeningu na Noc Muzeów. Udostępnili nam wystawę, na której znaleźliśmy mnóstwo zdjęć, które stały się inspiracją do pracy. Zdjęcia były przeróżne. Na jednym samotny kilkulatek, na innym szyld lodziarni, afisz z koncertu czy po prostu sterta mebli. Zaczęliśmy się zastanawiać, co stało się z ludźmi z tych fotografii...Tak powstawały sceny... - mówiła Dagmara Żabska.

"Huljet, Huljet" to przede wszystkim spektakl o ludziach. - My opowiadamy o życiu w getcie, w którym ludzie próbowali normalnie żyć. Organizowano tam koncerty, działała lodziarnia, centrum spotkań była apteka. Na każdą z siedmiu etiud, które przedstawiamy, składa się inna historia, inna inspiracja - opowiada Dagmara Żabska. - Ja zawsze powtarzam, że to przedstawienie zrobiliśmy, aby oddać cześć pamięci ludzi, którzy tam mieszkali, którzy mogliby być naszymi sąsiadami - podsumowała reżyser spektaklu "Huljet, Hulejt".

Sam spektakl był bardzo kameralny. Maksymalnie mogło wziąć w nim udział 30 osób. Po wejściu na zaciemnioną salę publiczność miała okazję obejrzeć ekspozycje, dotknąć rekwizytów. Chwilę później zaczęła się część teatralna. Przedmioty, które martwo stały na poszczególnych scenach, ożywały dzięki aktorom. Poszczególnym aktom towarzyszyła muzyka.

(MiS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%