Ktoś strzelał do kota. Zwierzę przeżyło i ostatkiem sił dowlokło się do domu. Wyznaczono nagrodę pieniężną za wskazanie sprawcy...

Jak każdego dnia właściciele wypuścili go z domu. Tym razem Maciuś nie wrócił. Powoli tracili nadzieję, aż pewnego dnia znaleźli go leżącego na podwórku. Ranne zwierze ostatkiem sił dowlokło się do domu. Żyje dzięki wysiłkom lekarzy, którzy wyciągnęli z niego trzy pociski. Sprawę zgłoszono policji, a za wskazanie sprawcy wyznaczono nagrodę pieniężną.

Do sytuacji doszło w Poniecu, na jednym z osiedli domów jednorodzinnych. - Gdzieś w okolicach ulic – Słowackiego i Norwida - mówi Alicja Jerszyńska, prezes Stowarzyszenia "Noe". Trudno powiedzieć, kiedy kot został postrzelony. Jedno jest pewne wyszedł z domu 30 stycznia a wrócił 6 lutego i był w tragicznym stanie. - Dosłownie przywlókł się do domu - mówi Alicja Jerszyńska, prezes gostyńskiego Stowarzyszenia "Noe", która o sprawie dowiedziała się od właścicieli kota. - Z tego co wiem natychmiast udali się do lecznicy "Koala" w Lesznie. Tam kot przeszedł operację i dziś jego stan jest stabilny - wyjaśnia Alicja Jerszyńska.

Z ciała zwierzęcia lekarze wyciągnęli trzy pociski – śrut, co wskazuje, że zwierze zostało postrzelone z wiatrówki. - Jeden znajdował się w kłębie, drugi na wysokości trzonu lędźwiowego. Kot miał uszkodzoną miednicę, ale nie tylko od kolejnego pocisku. Najprawdopodobniej został tez mocno kopnięty. Ponadto zwierzęciu usunięto głowę kości udowej...Kot wymaga długiego leczenia. Wszystko musi się odpowiednio pozrastać, by mógł normalnie chodzić - wylicza prezes stowarzyszenia "Noe".

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że w tym rejonie dochodziło do podobnych zdarzeń, a część domowych zwierzaków zniknęła bez śladu. - Na jednej z sąsiednich z ulic ktoś postrzelił psa. W przeszłości dochodziło tam do trucia kotów, co potwierdziły badania. Do tego są przypadki znikania zwierząt. Oczywiście nie mamy 100 proc. pewności, że w wyniku działania człowieka, ale niestety były to bardzo podejrzane zniknięcia - mówi prezes Alicja Jerszyńska.

Właściciele złożyli zawiadomienie na policję. Pierwsze kroki podjęło stowarzyszeni "Noe" wyznaczając nagrodę pieniężną w wysokości 1000 złotych za wskazanie sprawcy. - Sprawa jest bulwersująca. Myślę, że takie ogłoszenie spowoduje, że sprawca przemyśli swoje postępowanie i nie będzie już dochodziło do podobnych działań. Mamy też nadzieję, że ktoś widział całe zajście i będzie mógł o nim opowiedzieć. Oczywiście zapewniamy anonimowość i na pewno wręczymy nagrodę, która cały czas rośnie. Zgłaszają się osoby, które deklarują kolejne pieniądze, także wysokość nagrody rośnie - mówi prezes Alicja Jerszyńska. Wszelkie informacje w tej sprawie można przekazywać telefonicznie na numer 605-488-600 lub mailowo [email protected].

Oprawcy Maciusia, o ile zostanie złapany, za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem grozi nawet do 5 więzienia. - Niestety takie traktowanie zwierząt to zjawiska częste, ale sprawców rzadko kiedy udaje się złapać. Mamy nadzieję, że dzięki nagrodzie sprawa będzie nagłośniona a sprawca odpowie za swój czyn - podsumowuje prezes Alicja Jerszyńska.

Foto: Facebook Stowarzyszenie "Noe"