Chrześcijańska Europa a pożar Notre-Dame - felieton posła Adama Szłapki

W poniedziałkowy wieczór media na całym świecie obiegła przygnębiająca informacja o pożarze w Paryżu. Płonęła słynna katedra Notre-Dame - symbol Paryża, Francji, Europy. Ogień strawił głównie jej dach i iglicę, która szybko się zawaliła. Niewątpliwie pożar katedry to ogromna strata dla świata - historyczny obiekt, wzniesiony ponad 674 lata temu, na stałe wpisał się w krajobraz francuskiej stolicy.

Dlaczego o tym piszę? I jak to się ma do polskiej polityki? Wydawać by się mogło, że całe zajście to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Niestety, internet zawrzał, a przedstawiciele PiS-u oraz środowisk narodowych postanowili wykorzystać je do własnych, politycznych celów. Narracja przez nich stworzona przeszła moje najśmielsze oczekiwania, a od prób manipulacji informacjami rozbolała głowa. Z pożaru, tragicznego wypadku, uczyniono symbol „upadku chrześcijańskiej Europy”. Co odważniejsi zaczęli wysuwać fatalistyczne scenariusze, sugerowa, że na miejscu Notre-Dame powstanie meczet lub supermarket. Politycy prawicy wydali werdykt: wszystkiemu winna jest zbyt otwarta i liberalna Europa.

Do dyskusji włączyły się najważniejsze osoby w państwie. Prezydent Andrzej Duda poinformował na twitterze, że Polacy wyrazili już chęć wpłacenia datków na rekonstrukcję katedry. Dodał, że odbudowa Notre-Dame może być symbolem odnowy Europy na jej judeo-chrześcijańskim fundamencie. Reakcje członków rządu były podobne, a każda wykorzystywała religijne aspekty tragedii do wzburzenia Polaków i pokazania, że z Europą źle się dzieje. Jeszcze bardziej prymitywnie wypowiadali się politycy skrajnej prawicy. „Europa upadła, trzeba się bronić”- dało się wyczytać z każdego ich wpisu.

W swojej opowieści politycy PiS-u przedstawili Polskę jako obrońcę prawdziwych wartości. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego smutne wydarzenia z Paryża są dla partii rządzącej wyjątkowo korzystne. Mogą skutecznie zatuszować na moment chociażby problemy z finansowaniem tzw. Piątki Kaczyńskiego. W czasie, kiedy Minister Czerwińska będzie szukać brakujących funduszy na opłacenie wszystkich projektów, prominentni politycy PiS będą się modlić za Europę, straszyć uchodźcami, pożarami, rzekomymi dewiacjami. Bo ileż łatwiej jest grać na emocjach i strachu niż prowadzić mądrą i odpowiedzialną politykę…

To wszystko przełoży się na wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. Już za nieco ponad miesiąc udamy się do urn. PiS wykorzystując miliardowe obietnice, wykorzystując lęki i wielkie symbole będzie przekonywać bogobojnych obywateli do swoich kandydatów. Jeśli mu się uda, w Brukseli będą nas reprezentować ludzie nierozumiejący Europy, gardzący Europą, niepotrafiący się porozumie

z nikim spoza swojej grupy. Na szczęście tak się stać nie musi! Koalicja Europejska, wielka koalicja Nowoczesnej, Platformy, SLD, PSL i Zielonych, ma szanse pokonać PiS i wprowadzić do Europarlamentu posłów, którzy Unię rozumieją i wiedzą, jak w porozumieniu z innymi wypracować najkorzystniejsze dla Polaków rozwiązania. 26 maja wybierzemy między silną Polską w bezpiecznej i bogatej Europie a nieodpowiedzialnym wypychaniem Polski z Unii Europejskiej, dalej na Wschód. Dla mnie ten wybór jest prosty.