Zamknij

Polska wstaje z kolan, czyli polityka zagraniczna wg PiS

09:30, 18.03.2019 Adam Szłapka, poseł RP Aktualizacja: 09:44, 18.03.2019
Skomentuj

Chyba wszyscy pamiętamy słynną wpadkę byłego ministra spraw zagranicznych, Witolda Waszczykowskiego, w jednym z wywiadów udzielonych po obradach Rady Bezpieczeństwa ONZ w 2017 roku. Minister opowiadając o licznych rozmowach, które odbył podczas pobytu w Nowym Jorku, wymienił San Escobar, nieistniejące państwo, wśród tych, z których przedstawicielami się spotkał.

Nie była to jedyna nieprzemyślana wypowiedź ministra. Waszczykowski zasłynął jeszcze wywiadem dla niemieckiego „Bilda”, w którym do elementów „lewackiej choroby” zaliczył rowerzystów i wegetarian. I choć wtedy na Waszczykowskiego spadła fala ostrej krytyki, to trudno uznać, że jego wypowiedzi znacząco wpłynęły na naszą politykę zagraniczną. Owszem, wystawiły ją na pośmiewisko, ale dość szybko opinia publiczna puściła sprawę w niepamięć. A sam złotousty minister został wkrótce wymieniony na lepszy model.

W jego następcy wszyscy pokładali spore nadzieje. Jacek Czaputowicz, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, zdawał się być decydowanie najbardziej odpowiednim kandydatem na stanowisko ministerialne z wszystkich dotychczas wysuniętych przez PiS. Nadzieje na poprawę okazały się być jednak płonne. W trakcie urzędowania Czaputowicza nasza polityka zagraniczna dosłownie zadrżała w posadach.

Jednym z celów polskiej polityki stało się udowodnienie Unii Europejskiej, że jest nam niepotrzebna. Rząd manifestował wielką przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi, czym chciał zakomunikować reszcie Europy, że sam sojusz z Amerykanami wystarczy nam do utrzymania bezpieczeństwa oraz silnej pozycji na arenie międzynarodowej. Niedziwne więc, że gdy minister Czaputowicz dowiedział się z mediów o decyzji sekretarza stanu USA, Mike’a Pompeo, dotyczącej organizacji konferencji bliskowschodniej w Warszawie, wcale się nie zdenerwował, że nikt ze Stanów nie zapytał go o zgodę.

Ministerstwo grzecznie potwierdziło, że zostanie gospodarzem konferencji. Liczono, że nie tylko wzmocni to naszą pozycję w regionie, ale i pomoże zacieśnić relacje z USA. Nic bardziej mylnego. Konferencja była skazana na porażkę jeszcze przed rozpoczęciem. Udziału odmówili kluczowi politycy, w tym wysoka przedstawiciel Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federica Mogherini. Inne państwa, w tym Niemcy, zdecydowały się wysłać do Warszawy niższej rangi dyplomatów.

Udział w wydarzeniu zdecydował się za to wziąć premier Izraela, Benjamin Netanjahu. Polskiemu rządowi jego obecność była bardzo na rękę, wszak od dawna premier Morawiecki marzył o ścisłej trójstronnej współpracy z Izraelem i USA. Netanjahu do Warszawy przyleciał, ale zamiast zacieśniania sojuszu zyskaliśmy kolejny kryzys dyplomatyczny. Wszystko za sprawą słów premiera Izraela, który stwierdził, że Polacy w czasie Holocaustu współpracowali z nazistami w mordowaniu Żydów. Z resztą, całą swoją obecność na konferencji Netanjahu traktował jedynie jako element kampanii wyborczej i próbę dotarcia do skrajnie nacjonalistycznego elektoratu. Polski rząd zareagował paniką, postanowił też odwołać swój udział w planowanym spotkaniu państw Grupy Wyszehradzkiej, które miało się odbyć właśnie w Izraelu.

Premier Morawiecki liczył, że udziału w posiedzeniu w Izraelu nie weźmie żaden z przywódców państw Wyszehradu. W ten sposób przynajmniej w pewnym stopniu Polsce udałoby się wyjść z sytuacji z twarzą. Udowodnilibyśmy, że może i Stany czy Izrael się z nami nie liczą, ale nasi przyjaciele z regionu potrafią się dla nas poświęcić. Nic bardziej mylnego. Czechy, Słowacja i Węgry stwierdziły, że dobre stosunki z Izraelem przyniosą im więcej korzyści niż solidarność z Polską i do Tel Awiwu polecieli.

W ten sposób, przez jedną konferencję, polska polityka zagraniczna straciła resztki godności. PiS nie może już udawać, że Stany traktują nas jako równego sobie partnera, a z Izraelem budujemy silną współpracę. Kwestionować możemy nawet tak bardzo promowaną przez partię rządzącą współpracę w ramach V4. I choć wydarzenie to udowodniło, że żadne państwo nie jest nam tak wierne i mogłoby zastąpić Polsce Unię Europejską, to partia Kaczyńskiego od polityki eurosceptycznej i tak nie odejdzie. Pytanie tylko - po co?

(Adam Szłapka, poseł RP)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

znudzonyznudzony

15 11

Znowu on. Człowieku daj se spokój. PO przecież praktycznie nie broniła Polski, kiedy pisano o np. polskich obozach. 13:32, 16.03.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Dość lewactwa!Dość lewactwa!

14 10

Chłopie weź się do jakiejś porządnej pracy zamiast wypisywać bzdury szkodząc Polsce i Polakom!
Nie macie niczego do zaoferowania poza szkodliwymi ideologiami i na co liczycie? Tylko głupek wam uwierzy! 09:24, 17.03.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

niby lewakniby lewak

0 2

Skoro jeszcze nie zrozumiałeś tematu to znaczy że już przesiąkłeś chorobą która zwie się pis 10:15, 18.03.2019


JaJa

6 3

Przygadał kocioł garnkowi. Szlapka myśli, że ludzie nie pamiętają jego wpadek np przyznał zeznając przed sądem, że nie znał nazwiska słynnego polskiego malarza Józefa Chełmońskiego. 11:08, 18.03.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

PJPJ

2 2

A świstak siedzi i zawija je w te sreberka..
Szłapka, skończ tą swoją twórczość. 12:36, 19.03.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%