W kwietniku leżała bezpańska kotka, miała niebawem urodzić młode. Na miejsce wezwano patrol policji i weterynarza, jak się okazało przedwcze

Informacja o porodzie na środku gostyńskiego rynku postawiła na równe nogi policjantów i weterynarza. Szybko okazało się, że alarm wszczęto zbyt wcześnie, a cała sytuacja ma też drugie, bardzo smutne dno...

Wszystko wydarzyło się w środę 30 maja późnym popołudniem w centrum Gostynia, o czym poinformowali nas czytelnicy. W jednym z kwietników leżała bezpańska, wolno żyjąca kotka, która zdaniem mieszkanki rynku miała niebawem urodzić młode kocięta. Na miejsce wezwano patrol policji i weterynarza. Kotka co prawda nie rodziła, ale faktycznie była w zaawansowanej ciąży. Bez żadnego problemu dała się złapać i przetransportować do gabinetu weterynaryjnego, gdzie dobrze się nią zaopiekowano. - Alarm wszczęto zbyt wcześnie. Kotka jest w dobrej kondycji, powinna urodzić za mniej więcej półtora tygodnia - mówi weterynarz Sylwia Meisnerowska z gabinetu weterynaryjnego Silvet w Gostyniu, pod opiekę której trafiła kocica.

W rozmowie z nami lekarka podkreśla, że od początku trudno było jej uwierzyć w to, że kotka może rodzić w centrum miasta. - Dla mnie od początku było to dziwne. Kot w takiej sytuacji szuka spokoju. Nawet jeśli są kotki, które gdzieś tam u kogoś mieszkają, ale są kotami wychodzącymi, to w momencie porodu szukają zacisznego miejsca. Mogą zginąć nawet na kilka dni, tygodni i wychodzą z odchowanymi kociętami - wyjaśnia Sylwia Meisnerowska.

Podobne sytuacje zdarzają się rzadko, a wiedza dotycząca wolno żyjących kotów jest niewielka. Dlatego opiekując się takimi zwierzętami, należy pamiętać o kilku ważnych kwestiach. - Dobrze, że osoba, która poinformowała o rzekomym porodzie, dokarmiała kotkę, ale trzeba pamiętać, że jest to swego rodzaju przywiązanie do siebie zwierzęcia - mówi weterynarz Sylwia Meisnerowska. - Oprócz tego, że ktoś karmi zwierzę, to wypadałoby zadbać o jego odpchlenie czy odrobaczenie. Gdyby taka osoba zgłosiła się do weterynarza i powiedziała, że ma taką kotkę, dowiedziałaby się, że może ją wysterylizować za darmo. W gminie Gostyń są specjalne środki na ten cel - tłumaczy Sylwia Meisnerowska, dodając, że zrzucanie odpowiedzialności na służby, tak jak w tym przypadku, było po prostu nie fair. - Karmienie i doprowadzenie do sytuacji, kiedy kotka jest w ciąży, nazwać można skrajną nieodpowiedzialnością. Trzeba to sobie głośno powiedzieć - podsumowała Sylwia Meisnerowska.

Po urodzeniu kociąt ich matka trafi z nimi do schroniska, co nie będzie dla niej dobre, bo przyzwyczajona jest do zupełnie innych warunków, a młodym kotkom trzeba będzie znaleźć nowy dom.