Pewnie liczył, że prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Bardzo się pomylił i zapewne zdziwił, gdy funkcjonariusze zapytali go o lampę i

Co się odwlecze, to nie uciecze... - mówi znane powiedzenie. Ten kierowca najwyraźniej o nim zapomniał, liczące że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Zapewne zdziwił się bardzo, gdy funkcjonariusze zapytali go o zniszczoną lampę i znak.

Dziś rano na skrzyżowaniu ulic Poznańskiej i Starogostyńskiej w Gostyniu uwagę przykuwała leżąca lampa i uszkodzony znak drogowy, a na chodniku i trawniku widoczne ślady opon. Wyglądało tak, jakby ktoś wjechał w nie autem i zniknął bez śladu. Potwierdzają to policyjne ustalenia. Funkcjonariuszom udało się dotrzeć do kierowcy, który rozjechał znak i lampę - Kierujący pojazdem marki Renault Premium wraz z naczepą w trakcie wykonywania manewru skrętu w lewo nie dostosował prędkości do warunków atmosferycznych w wyniku czego stracił panowanie nad pojazdem i doprowadził do uszkodzenia lampy doświetlającej przejście dla pieszych oraz znaku drogowego – mówi mł. asp. Jakub Tomczak z Wydziału ruchu drogowego KPP w Gostyniu.

Mężczyzna próbował  uniknąć odpowiedzialności i odjechał z miejsca zdarzenia. Kary jednak nie uniknie. Policjanci znaleźli jego auto na placu hucie szkła. - Twierdził, że nic się nikomu nie stało i tak w sumiennie do końca nie wiedział czy coś się stało czy nie, więc odjechał - mówił mł. asp. Jakub Tomczak z gostyńskiej drogówki. Kierowcę ukarano mandatem w wysokości 500 złotych i 6 punktami karnymi.