Zamknij

Adam Bielecki jeden z najlepszych himalaistów na świecie, który zasłynął podczas akcji ratowniczej na Nanga Parbat przyjechał do Gostynia

13:06, 03.06.2018 MiS Aktualizacja: 22:21, 03.06.2018
Skomentuj

Jeden z najlepszych himalaistów na świecie, który zasłynął jako bohater heroicznej akcji ratowniczej Elisabeth Revol i Tomka Mackiewicza na Nanga Parbat, odwiedził Gostyń. Podczas dwugodzinnej prelekcji opowiedział o początkach swojej przygody z himalaizmem i o trudach, jakie niesie ze sobą ta niebezpieczna pasja. - Nie sztuką jest być dobrym himalaistą. Sztuką jest zostać starym himalaistą - mówił Adam Bielecki.

Jeszcze kilka lat temu zainteresowanie sportami zimowymi skupiało się wokół skoków narciarskich. To wydarzenie zelektryzowało jednak całą Polskę. Ostatnia narodowa wyprawa na K2, choć zakończyła się niepowodzeniem, sprawiła, że ludzie zaczęli inaczej patrzeć na góry, zwłaszcza te najwyższe. Jednym z uczestników zimowej wyprawy był Adam Bielecki, który kilka dni temu zawitał do Gostynia. Wejściówki na to wydarzenie rozeszły się jak świeże bułeczki, a sala Gminnego Ośrodka Kultury „Hutnik” wypełniła się do ostatniego miejsca.

W swojej dwugodzinnej prelekcji Bielecki opowiadał o początkach swojej pasji, którą narodziła się w wieku 15 lat. Wrócił pamięcią do wydarzenia sprzed 20 lat, kiedy jako młody, nakręcony na wspinaczki chłopak wspiął się na pewną skałkę. - Pewien człowiek, nie znałem go, nie spotkałem ponownie, powiedział: „Jak się w ciągu trzech lat nie zabijesz, to będzie z ciebie zajebisty wspinacz” - wspominał Adam Bielecki.

To był początek żmudnego procesu nabywania i szlifowania umiejętności wspinaczkowych oraz pokonania kolejnych szczebelków górskiej edukacji. Bielecki mówił o swoich doświadczeniach i wspomnieniach z różnych górskich wypraw, opowiadał o nadludzkim wysiłku, który towarzyszy wspinaczce i o warunkach, jakie panują na tak dużych wysokościach. Nie zapomniał też o przyjaciołach, którzy stracili życie w górach. - W pewnym momencie miałem 29 lat i duży bagaż żałobny - mówił Adam Bielecki. Przerywnikami jego opowieści były krótkie filmy związane z wyprawami w góry wysokie.

Adam Bielecki odniósł się także do ostatniej zimowej wyprawy na K2. - W tym samym czasie próbowano zdobyć jeszcze dwa inne szczyty Mount Everst i Nanga Parbat - mówił Adam Bielecki. - Szczególnie interesowała mnie wyprawa Elisabeth Revol i Tomka Mackiewicza, który już próbował zdobyć tę górę. Poza tym znałem ich osobiście i trzymałem za nich kciuki - wspominał Bielecki, dodając, że doskonale pamięta, co powiedział, gdy dowiedział się, że zamierzają atakować ten szczyt. - Byłem przekonany, że będą schodzić i powiedziałem, że to się nie może dobrze skończyć - mówił Adam Bielecki.

Kolejne wiadomości, jakie napływały do obozu pod K2, były spełnieniem czarnego scenariusza. - Pojawiła się informacja, że Tomek i Eli utknęli na 7200 metrów. Tomek nie jest w stanie samodzielnie schodzić - relacjonował himalaista. Decyzja o tym, aby podjąć akcję ratowniczą, była natychmiastowa. - Na świecie jest kilka, kilkanaście osób, które są w stanie wejść na 7 tysięcy metrów na Nanga Parbat. Trzeba być jednak zaaklimatyzowanym i takie osoby na świecie były tylko trzy - Alex Txikon próbujący zdobyć Mount Everest, Adam Bielecki i Denis Urubko - wyliczał Bielecki, dodając, że właśnie wtedy ruszyła walka z czasem, zabiegi dyplomatyczne o to, by zorganizować śmigłowce, które przetransportują ekipę pod Nanga Parbat. - Z czystym sumieniem mówię, że pilotów krytykowano niesłusznie, oni i tak złamali wszelkie zasady, sprzeciwili się dowódcom i przetransportowali mnie i Denisa wyżej niż wynikało z rozkazów. Desantowali nas na 4800 metrów, zaledwie 20 minut przed zmrokiem. Ryzykowali bardzo dużo - mówił Adam Bielecki.

Wspinaczkę nocą na Nanga Parbat Bielecki skomentował krótko: „czyste szaleństwo”. - Rzadko rozpoczyna się wspinaczkę przed zachodem słońca. (...) Nie mieliśmy sprzętu biwakowego, po starych „poręczówkach”, przez co wspinaczka była trudna psychicznie. Szliśmy na lekko. (...) Wiedzieliśmy, że każde obciążenie nas spowolni, a najważniejszy w tym wszystkim był przecież czas - relacjonował Bielecki, który wraz z Denisem Urubko wspinał się niemal pionową tzw. ściną Kinshofera. - Najgorsze jest to, że do nich nigdy nie dotarła informacja o tym, że po nich idziemy. Nie wiedzieli, że nie są sami - opowiadał.

Bielecki i Urubko wspinali się około ośmiu godzin, zanim natrafili na wycieńczoną Elisabeth Revol. - Eli mówiła, że jak nas zobaczyła, to pomyślała, że ma pewnie halucynacje. Odpowiedziałem, że to nie halucynacje, tylko dwóch ziomków z bazy pod K2 - mówił Bielecki. Cała trójka przeczekała noc, by o świcie ruszyć w jeszcze trudniejszą drogę powrotną – 1200 metrów w dół. - Byłem przerażony tym, jak my damy radę przetransportować Eli, z tymi licznymi odmrożeniami. Mieliśmy absolutne minimum sprzętu. Nie mieliśmy nawet sprzętu wymaganego dla bezpiecznej wspinaczki dwóch osób, a już na pewno nie mieliśmy sprzętu do opuszczenia wspinacza. Udało się jednak znaleźć patent - opowiadał himalaista.

Na ratunek Tomasza Mackiewicza było już za późno. - W momencie kiedy dotarliśmy do Eli, wyściskaliśmy się, to moje pierwsze pytanie brzmiało, czy Tomek jest w stanie samodzielnie schodzić... Eli opisała stan Tomka i to nie brzmiało dobrze. Powiedziała, że ma odmrożoną twarz, dłonie, nogi, jest nieprzytomny, z ust cieknie mu krew. (...) Wiedziałem, że to jest wyrok śmierci dla Tomka - wspominał Adam Bielecki, dodając, że rozważał różne scenariusze próby uratowania Tomasza Mackiewicza i żadna nie byłaby realna. - Myślę, że dla dziesięciu osób latem przetransportowanie nieprzytomnej osoby byłoby bardzo trudne i niebezpieczne. Nie wie, czy byłoby to możliwe. Na pewno dwóch wspinaczy zimą, po 30 godzinach akcji nie jest w stanie czegoś takiego zrobić. (...) Nie mogliśmy zostawić Eli. Bez nas nocą nie przeżyłaby. (...) Cieszyliśmy się, że udało się Eli „wyrwać” tej górze - podsumował akcję ratunkową himalaista.

Powrót do bazy na K2 był dla Adama Bieleckiego swego rodzaju wybawieniem. Choć nie udało mu się zdobyć szczytu, to niczego nie żałował, bo wiele wskazuje na to, że weźmie udział w kolejnej zimowej wyprawie na ośmiotysięcznik w przyszłym roku. Bielecki nie próbował też oceniać decyzji Denisa Urubko o samotnym ataku na K2. Jego decyzja wywołała wiele kontrowersji. Ze wspinaczem przez długi czas nie było łączności. Urubko nie wziął ze sobą radiotelefonu. - To wyjście Denisa trochę pokrzyżowało nam szyki i nie najlepiej wpłynęło na zakończenie wyprawy, ale Denis taki jest i ma przekonania co do tego, kiedy kończy się zima i pewne rzeczy powinny zostać dograne przed wyprawą. Atmosfera była zmienna, bo to jednak są trzy miesiące w bardzo trudnych warunkach, z twardymi, mocnymi charakterami, więc siłą rzeczy są różne niesnaski, ale jesteśmy w dobrych relacjach po powrocie i to jest największy sukces tej wyprawy. (...) Życzył nam dobrze.(...) Zostawił mi schemat, na którym wyznaczył wysokości oraz informację o tym, co zostawił w depozycie - mówił Adam Bielecki. Dodajmy, że latem K2 zostało zdobyte przez ponad 300 osób, a zimą nie zrobił tego nikt i to nie dlatego, że tego nie próbowano, ale że jest to bardzo trudne wyzwanie.

Na koniec spotkania była możliwość zadnia gościowi pytań, które dotyczyły głownie jego dalszej aktywności oraz przeżyć związanych ze wspinaczką wysokogórską. Można było także zrobić sobie zdjęcie i zakupić jego książkę pt. „Spod zamarzniętych powiek”, z czego wiele osób skorzystało.

(MiS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

SmutnySmutny

10 1

Szkoda że nie wiedziałam 15:11, 03.06.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

miksmiks

6 4

Brawo dla g24 - jedno z najważniejszych spotkań w tym roku w Gostyniu a relacji z niego próżno szukać w innych mediach 17:02, 03.06.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ellaella

4 0

Gostyń miał okazję gościć bardzo ciekawego człowieka ,może do Krobi zaprosić . 07:34, 04.06.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

taterniktaternik

0 2

Myślę, że Bielecki to showman. Nie umniejszając mu niczego Elisabeth Revol odnalazł Denis Urubko. Oczywiście zasługa obydwu jest niezaprzeczalna. Oboje ratowali życie narażając własne. Jednak nie podoba mi się fakt, że Pan Bielecki się lansuje a Denisa traktuje się jako postać drugoplanową lub w ogóle pomija. Dotyczy to mediów w całym kraju. Ci którzy interesują się himalaizmem wiedzą że karty Pana Bieleckiego nie do końca są takie białe. 16:00, 07.06.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%